piątek, 15 sierpnia 2008

Polaczkostwo

We wczorajszej "Uwadze" w TVN pokazano któryś już raz z kolei, jak to nasi turyści zorganizowani w grupach wyjazdowo-wczasowych traktowani są za granicą, zresztą z winy rodzimych firm turystycznych. W jednym z tunezyjskich hoteli okazało się, że tam remont wciąż trwa, chociaż prospekt reklamowy informował o "świeżo wyremontowanym" obiekcie 3-gwiazdkowym, z 3 barami, kawiarnią mauretańską, łaźniami, saunami itp., oraz morską plażą w odległości 300 m. Nic z tych atrakcji nie było dostępne, wręcz przeciwnie; w pokojach brud, w łazienkach gruz, na korytarzowych chodnikach brudna folia, pocięta wykładzina i kubły z farbami. Mało tego; na hotelowym dziedzińcu, na oczach naszych turystów z dziećmi, dokonano rytualnego uboju byka, z masą krwi, ćwiartowaniem, ucinaniem łba i skórowaniem. Jakiś Arab mówiący po polsku tłumaczył potem, że to tysiącletnia tradycja, że po zakończeniu budowy czy remontu tak się świętuje itd. Ja rozumiem, że w Polsce w takich okolicznościach jest "wiecha", czyli zatknięta gałąź z wstążkami na ukończonym dachu i picie wódki, a u Arabów zarzyna się byka, ale czy z tego powodu trzeba było robić rzeźniczą masakrę na oczach turystów?
Pani rezydent z firmy, która wysłała polskich turystów do tego hotelu, zamiast bronić interesów swoich klientów, upierała się, że wszystko jest OK, że remont jest właściwie ukończony, że zaraz się ludzie wykąpią i nie ma sprawy. W poprzednich latach było wiele podobnych historii, raz nawet grupa Polaków w Hiszpanii nocowała na plaży, bo zarząd hotelu ich nie wpuścił "na pokoje". Bo polska firma nie zapłaciła za hotel.
A ja się pytam, dlaczego podobne historie nie przytrafiają się Japończykom, Niemcom czy Amerykanom. Tylko nam, Polaczkom można bezkarnie wyprawiać takie numery, bo jesteśmy chyba głupim narodem i głupim krajem. Tak! Bo w normalnym kraju taka firma turystyczna, przez którą za swoje pieniądze turysta przeżył gehennę, momentalnie przestałaby istnieć, natychmiast byłaby wywalona ze wszystkich zrzeszeń, natychmiast straciłaby wszystkich klientów, nie mówiąc o sądowo przyznanych kolosalnych odszkodowaniach dla pokrzywdzonych turystów. Ale nie u nas! U nas firma nadal spokojnie działa, a jeszcze pyskuje i dyskutuje co do swojej winy. To jest właśnie polaczkostwo, że sobie wciąż na takie rzeczy pozwalamy.

Druga strona polaczkostwa, to nieustanne tyranie całymi dniami, żeby jakoś normalnie zarabiać.
W jakimś programie była mowa o Norwegii. Tam dąży się stale do coraz krótszego dnia pracy. Przedstawiane były różne biura i firmy, gdzie po godz. 16-tej nie było żywej duszy, wszystkich wymiotło już do domu, bo tam pracuje się maksimum 8 godzin i godziwie zarabia.
A u nas? Dawno nie spotkałem nikogo, kto pracowałby normalnie tylko 8 godzin dziennie. A w tych budynkach, widocznych z mojego okna, gdzie pracowałem w latach 1972-74 i gdzie po 15-tej wszyscy szli do domu, teraz tłuką się dzień w dzień od 7-mej rano do 7-mej wieczorem. Na wszystkich okolicznych budowach małych i dużych, też wszędzie tyrają co najmniej do 17-tej. Piszę oczywiście o jednej zmianie.
Tak tyrają Polacy, żeby mieć na jedzenie, czynsz i raty, co w normalnym kraju ma się za ustawowe 8 godzin pracy. Ale w NORMALNYM kraju. Może z tego tyrania Polacy tak kochają "długie weekendy", tą polską specjalność, na którą żaden nawet bogaty i normalny kraj europejski sobie nie pozwala.
A obozy niewolnicze we Włoszech? Kogóż tam przetrzymywała w fatalnych warunkach i zmuszała do niewolniczej pracy włoska mafia z ukraińskimi i polskimi pomocnikami? Niemców? Anglików? Może Francuzów? Nie, głupich i ciemnych Polaczków! Kto inny dałby sobie odebrać paszport, wywieźć w nieznane i zamknąć w obozie? Dlaczego nie zrobiono tego kandydatom na pracowników z innych, normalnych krajów? Bo cwani i pyskaci jesteśmy tylko tu, nad Wisłą.
A oskubywanie własnych rodaków w Londynie z ostatnich pieniędzy, poprzedzone oszukańczą propozycją pracy? Kto komu to robi? Polaczek Polaczkowi. Dlatego twierdzę, że nie jesteśmy najmądrzejszym i najporządniejszym narodem, wręcz przeciwnie.

Brak komentarzy: