czwartek, 7 sierpnia 2008

Kopniaki

Wczoraj obejrzałem kanadyjski dramat w TV w reż. Johna Fowcetta, "Piekło na drodze". Film nie byłby może wart wzmianki w blogu, ale pewne rzeczy mnie w nim poruszyły. Opowiada on on o jednym dniu dwu nieznanych sobie kobiet, stykających się jednak z sobą kilkakrotnie na drodze w samochodach. Ten dzień jest pechowy dla obu różniących się między sobą kobiet. Jedna jest lepiej wykształcona i sytuowana, druga gorzej i ta druga ma większego pecha, nie tylko w tym szczególnym dniu. Samotnie wychowuje chorego na rozszczepienie kręgosłupa syna, którego zresztą chce jej odebrać były mąż. W pechowym dniu spóźnia się do pracy, bo właśnie ta druga zajechała jej drogę. Nie odebrała przez to przesyłki kurierskiej, więc szef wysyła ją na poszukiwania przesyłki, jak się okazało niepotrzebnie. W czasie tych poszukiwań, bardzo uciążliwych i ograniczonych czasowo, stale napotyka na korki, remonty ulic i dalekie objazdy, a także na konfliktową nieznajomą, która także się bardzo spieszy i też ma problem z korkami i czasem. Gdy znajduje kuriera, przesyłkę i przywozi ją do firmy, okazuje się że wszystko było niepotrzebne, a szef zwalnia ją z pracy. Pech za pechem, kopniak od losu za kopniakiem - zupełnie jakbym widział siebie, choć to inna płeć. Ostatnio u mnie nieszczęścia chodzą stadami, nie parami. I to nie są ostatnie dni, lecz lata.
Film kończy się wściekłym samochodowym pościgiem tej bardziej nieszczęśliwej za tą drugą. oczywiście finał pościgu to groźny wypadek, w którego efekcie ścigana traci nogę, ale wcześniej w "samoobronie" strzela do próbującej ją w końcu ratować ścigającej, śmiertelnie ją raniąc.
Nie wiem dlaczego film w ocenie "Telegazety" miał tylko dwie gwiazdki. Według mnie należałoby się więcej.

Brak komentarzy: