sobota, 30 kwietnia 2011

Kodomo-no Hi, japoński Dzień Dziecka

We wtorek 3 maja (tak u nas jak i w Japonii - Dzień Konstytucji) Muzeum Manggha zaprasza dzieci i rodziców na japoński Dzień Dziecka - Kodomo-no Hi (w Japonii 5 maja). W godzinach 10 - 13 w budynku na dzieci czeka wiele atrakcji. Tematem przewodnim będą japońskie miasta: Tokio, Kioto, Osaka, Jokohama i zwiedzanie najwspanialszych tamtejszych zabytków. W programie także m.in.: origami, kaligrafia, malowanie kanji na buziach, wiele zabaw i konkursów z nagrodami. Przed muzeum jak co roku zawisną na wysokich masztach karpie z kolorowego materiału. To całe rodziny karpi koinobori; na samym szczycie masztu zawiesza się proporzec fukinagashi, potem karpia tatę - magai, mamę - higai oraz małe karpie - tyle, ile jest dzieci w domu. W Japonii wierzono, że karpie po przepłynięciu pod prąd rwącej rzeki Huanh He [? - to kojarzy mi się ze znaną ze szkoły chińską rzeką Huang Ho] zmieniają się w smoki - dumne i silne stworzenia. Rodzice, wieszając karpie, życzyli dzieciom, żeby były tak dobre, silne i śmiałe jak karpie koinobori.

[Po przeczytaniu informacji w "GW".]

piątek, 29 kwietnia 2011

Kolorowy stół






Przez cały marzec i pół kwietnia malowałem połowę mojego starego stołu. Miała to być niespodzianka dla Ayano, niestety po drinku wygadałem się i rzecz przestała być tajemnicą. Mam zamiar pomalować drugą część stołu, na której króluje monitor i klawiatura komputera. Z tego też powodu nie będzie tu zoologicznych, ani żadnych innych szczegółów, raczej zabawa kolorami. Teraz jednak muszę trochę odpocząć od malowania.

Nie tak źle

Po wielkanocnym i poświątecznym swobodnym jedzeniu strach było wejść na wagę. Jednak nie jest tak źle, bo 81,5 kg, czyli tylko 4 kilo więcej od najlepszego osiągniętego przeze mnie wyniku.
Dzisiaj ugotowałem pyszną fasolkę po bretońsku, ale będę sobie serwował na obiad niewielkie porcje. Czas wracać do odchudzeniowego reżimu. Chcę być oszczędnie zbudowany.

środa, 27 kwietnia 2011

(Przed)ostatnia bogata kolacyjka

Dzisiejsza kolacyjka była dość obfita, ponieważ skroiłem całą końcówkę szynki, no i przy okazji wszystkiego więcej. Tak więc koniec szyneczki, ale... jest jeszcze kiełbaska prawdziwie wiejska (dwa rodzaje, czyli przywieziona z dwóch miejsc), sałatka jarzynowa i sos chrzanowy. Muszę to jak najszybciej zjeść i wrócić do systemu odżywiania odchudzeniowego. Aha, jest jeszcze trochę szarlotki i makowca - to też muszę szybko wykończyć. A potem z lękiem i wstydem wejdę na wagę.

wtorek, 26 kwietnia 2011

Rozkoszne kolacyjki

To moja kolacyjka w wielkanocnym stylu, w ramach udzielonej sobie samemu dyspensy. Kiełbaska prawdziwie wiejska, domowa sałatka jarzynowa i szynka obficie potraktowana sosem chrzanowym. Do tego pięć kromeczek z jednej bułki z masłem. Aż się boję wchodzić na wagę.

niedziela, 24 kwietnia 2011

Dyspensa

Moje odchudzanie daje wyniki, choć ostatnio waga w nieuzasadniony sposób podskoczyła do 80 kg. Skoro tak się dzieje, to dam jej prawdziwe powody do wzrostu. Po prostu na te dwa dni świąt udzieliłem sobie dyspensy i już dzisiaj na rodzinnym śniadaniu świątecznym jadłem bez zahamowań wszystko, co leżało na półmiskach: szyneczkę, kiełbaskę, baleronik, indyka, jajka na twardo, sałatkę jarzynową, sos tatarski i chrzanowy, oraz szarlotkę, makowiec, sernik, ciasto czekoladowe i takie pyszne o nazwie "Czar Karaibów". Do domu dostałem zapasy na jutro, a tak naprawdę na kilka dni i też zjem to bez wyrzutów sumienia. Wiem tylko, że potem nastąpi totalne przykręcanie śruby, czyli będą głodowe racje żywnościowe. Trudno - coś za coś.

czwartek, 21 kwietnia 2011

Sukces?

Jak widać na załączonym obrazku moja zawziętość daje wyniki. Z 90 kg w stosunkowo krótkim czasie zejść do 77,5 ? Nieskromnie powiem, że można to nazwać sukcesem. Jednak przez kilka ostatnich dni moja waga nieco wzrosła i trzyma się blisko 80 kg, co trochę mnie irytuje. Prawdopodobnie jest to kara za trzy bułki zjadane między obiadem, a nocnym spoczynkiem. Trzeba będzie wrócić do początkowych dwóch bułek. Kroję taką bułkę na kromki i robię małe kanapeczki, więc nadal mogą to być trzy posiłki, choć już nie z trzech bułek. Obiad nadal będzie połową dawnego obiadu. Śniadanie też wciąż w postaci 1 bułki z połową serka wiejskiego.

Po chorobie komputera

Odzywam się po dość długiej przerwie spowodowanej awarią komputera. Pewnego dnia pecet po prostu się zbuntował, zaczął zwalniać, żeby w końcu odmówić posłuszeństwa do tego stopnia, że nie dało się go nawet wyłączyć w normalny sposób - trzeba było odcinać dopływ prądu. Okazało się, że biedne urządzenie zostało zaatakowane przez watahę wirusów, której nie poradził system Avax. Fachowcy w moim ulubionym małym zakładziku naprawczym męczyli się dwa dni, ale przepędzili precz podstępną bandę szkodników, naprawili uszkodzenia i zainstalowali Nortona. Mam nadzieję, że ten nowy strażnik będzie czujniejszy.