środa, 30 kwietnia 2008

P.S.

PO chce zlikwidować haracz, czyli abonament za TV publiczną i czekam na to. Oponenci upierają się
przy utrzymaniu abonamentu, ale z możliwością odpisania go od podatku. A co do cholery z bezrobotnymi? Od jakiego podatku u diabła mają go sobie odpisywać? Wygląda na to, że bezrobotny nie ma prawa do telewizji, bo go na to nie stać. To właśnie jeden z polskich idiotyzmów.
Najbiedniejsi, których wciąż jest ponad 10%, nie są w ogóle brani pod uwagę, jakby ich nie było. Ci co pracują i mają kasę, mają też ulgę, a ci co nie mają pracy i kasy, muszą płacić bez ulgi. Same bezmyślne debile myślące tylko o swojej dupie.

sukces

W ogródku jest raczej pustynnie, ale w pozbawionym słońca kącie wyrasta chyba jedna jedyna cynia. Myślę że dlatego właśnie tam, bo w tym miejscu wylewam fusy herbaciane. Przymrozki nie zaszkodziły nasieniu, bo w wyniku procesów gnilnych (kompost) wzrosła tam temperatura ziemi.
Jerzyków nie widać, bażanty drą się rzadziej, albo wcale.
Muszę zrobić coroczną listę porządków przed Puniowym przyjazdem. Jutro zaczynam.

wtorek, 29 kwietnia 2008

Rozmowy

Wczoraj przed domem zagadnąłem sąsiadkę - mamę tego ryczącego berbecia i poprosiłem ją o zamykanie drzwi od ogrodu w czasie tych "koncertów". Opowiedziała, jak to dziecko płacze i krzyczy zupełnie bez powodu. Wtedy jako były ojciec małych dzieci wyjaśniłem jej, że zawsze jest
powód płaczu malucha: albo jest głodny, albo ma mokro lub lepko w pielusze, albo jest chory, czy
wreszcie po prostu chce zwrócić na siebie uwagę, bo czuje się samotny. Ale te wszystkie rzeczy matka powinna wiedzieć.
Po południu i pod wieczór włączał się bez powodu (a właściwie z powodu uszkodzenia) alarm w firmie naprzeciwko. Oczywiście całe wycie prosto w moje okno. Nawet Ayano w Japonii ( przez skype'a) słyszała, chociaż okno było wtedy zamknięte. Poszedłem więc dzisiaj rano do szefa firmy
z prośbą, żeby w związku z nadchodzącym "długim weekendem" coś z tym zrobili, bo cholerny alarm może wyć tyle dni, ile zakład będzie zamknięty. Usłyszałem kretyńską odpowiedź, że to nie
ich wina, bo alarm się psuje. I że nie będzie tak źle, a oni i tak za parę dni się stąd wynoszą.
Do cholery! Doskonale wiem że alarm wyje, bo jest zepsuty. Ale to ich alarm i oni powinni go naprawić. Jednak szef nie będzie teraz inwestował w naprawę alarmu, bo i tak się wyprowadzają.
Z tym że ta wyprowadzka "za parę dni" trwa już od 2 lat. Wiem że już niedługo, jednak to może być jeszcze parę miesięcy. Panowie kończą robotę, jadą do domu, gdzie odpoczywają, a tu zostawiają nam swój piekielny jazgot w perspektywie.

poniedziałek, 28 kwietnia 2008

obawa

"Napracowałem" się rano, bo przyniosłem wodę i podlałem ogródek, powyrywałem chwasty (niestety nic oprócz nich nie wyrasta na razie), oraz wkręciłem leżący od roku w szufladzie haczyk
do utrzymywania drzwi frontowych domu w pozycji otwartej. Zeszłego roku myślałem, że trzeba
wiertełkiem zrobić najpierw otwór, ale drewno futryny okazało się miękkie i obyło się bez świdra.
Oczywiście już komuś przeszkadzały otwarte drzwi, odhaczył je i znowu strzelają. Zaczynają strzelać, gdy robi się ciepło i olej w samodomykaczu rzednie. Zimą przy gęstym oleju jest cicho.
Piszę o tych drobnostkach, żeby wiadomo było jakimi bzdurami żyje człowiek bez pracy.
Jerzyków nie widać, ale zaczynają kwitnąć bzy, jest coraz bardziej zielono, a ja obawiam się, że z kwiatami w ogródku będzie fiasko. Zdaje się że podlewam tylko płonne nadzieje.

niedziela, 27 kwietnia 2008

jak nie urok, to sraczka

Szwagier z siostrzeńcem naprawili zepsuty antywirus, ale wszystkie adresy i dostępy szlag trafił.
Żeby dostać się na ten swój blog, musiałem nieźle się nagimnastykować. Czeka mnie jeszcze odtwarzanie innych dostępów. Niestety obraz kontrolny w czasie połączeń skypowych nadal zachowuje się jak fotografia - jest nieruchomy, bo pokazuje tylko to, co kamerka ujęła w pierwszym momencie po uruchomieniu. Pewne bzdury są nie do przejścia.

Mentalność

Z oczywistych przyczyn myślę o bezrobociu itp. Parę lat temu TVN emitowała dokumentalny serial
o Polakach w Wielkiej Brytanii. Temat polegał na tym, że reporterzy z kamerą towarzyszyli rodakom w poszukiwaniu pracy. M. in. czterech młodych Polaków przemierza Londyn pukając do różnych firm. Pieniądze na ukończeniu, ale z jedzeniem sobie radzą - jest sporo miejsc, gdzie można
pożywić się za darmo. Jeden z nich liznął trochę w Polsce stolarstwa, więc jakaś mała stolarnia obiecała zatrudnić go na próbę. A oni wszyscy czterej wieczorem świętują: MAMY pracę! Ten jeden
jeszcze ani dnia nie przepracował, a oni już w sierpniu zastanawiają się, ile dni wolnego da IM szef na święta Bożego Narodzenia. W Polsce jest podobnie; jęczy jeden z drugim na bezrobociu, ale gdy
tylko dorwie jakąś pracę, zaraz myśli o świętowaniu. Śmieje się Europa; jaki bogaty kraj ta Polska,
że co chwilę mają tam takie długie weekendy! Właśnie za chwilę będzie taki coroczny tzw. długi
weekend i w to graj rodakom. Bo przecież trzeba świętować zarówno komuchowski 1 maja, jak i
"prawilny" 3 maja, nie bacząc że gospodarka na tym cierpi. Zaraz potem Boże Ciało, jak wiadomo
w czwartek, a zatem nastepna okazja do kobinowania czterodniowego weekendu. A w Sejmie następne pomysły na święta kościelno-państwowe. I wieczne naciski klerykałów na zakaz handlu
w niedziele i święta. Bo oni chcą mi kazać iść do kościoła, a nie na zakupy. Akurat nie chodzę w
niedziele na zakupy z powodu tłoku w supermarketach, ale wiele zasuwających cały tydzień ludzi
wlaśnie wtedy dopiero ma trochę czasu na zrobienie porządnych zakupów. A ja znowu przez trzy dni będę jadł nieświeże pieczywo (czego nie znoszę), bo muszę je kupić 30 kwietnia na cały "długi weekend", a potem wyrzucić ptakom pozostałości.
wilny

sobota, 26 kwietnia 2008

Znaki czasu

Wczoraj w wiadomościach tv widziałem rewię mody kolekcji Rocco Barocco (Muscariella) w Hawanie. Brat Fidela, Raul pokazuje światu, jakie to postępy demokratyczne robi na Kubie. Pozwolono nawet wystąpić modelkom kubańskim. Śliczne dziewczyny, ale przyszło mi do głowy, że one akurat nie miały żadnych problemów, żeby utrzymać szczupłą sylwetkę - tam dieta jest na codzień, na przydział i kartki. Ale można dożywić się w odpowiednikach naszych peweksów za peso
wymienialne, jak nasze niegdysiejsze bony PeKaO. Pytanie kogo tam stać na te kreacje? te kilka żon partyjnych dygnitarzy? Raul niedawno zezwolił też Kubańczykom na zakup niedostępnych dotąd telefonów komórkowych, kuchenek mikrofalowych, DVD itp. Z początku wydawało się, że
bariera 200 - 300 dolarów będzie nie do przebicia dla zwykłych obywateli, jednak okazało się, że
towar został szybko wykupiony i zaczyna go brakować. Kubańczyk potrafi... No ale kreacje Rocco
Barocco to inna sprawa.

Rozglądałem się rankiem po pogodnym niebie za jerzykami. Nie zauważyłem, ale lada dzień powinny przylecieć. To dla mnie zawsze znak końca jednego i początku drugiego etapu wiosny.

piątek, 25 kwietnia 2008

Znaki czasu

Od jakiegoś czasu wiadomo, że w wyniku ekspansji sieci komórkowych maleje zapotrzebowanie na
uliczne budki telefoniczne. Dzisiaj na własne oczy widziałem, jak demontują i dźwigiem ładują na pakę ciężarówki ostatnie budki przy płaszowskim dworcu. Nie wiem tylko, czy wszystkie trzy, czy
też pozostawili jedną chociaż; a jak się coś komuś stanie i nie będzie nikogo z komórką?

Czytam gazetę i z tekstu wynika, że dopiero teraz wyłazi prawda o przyczynach i metodach PiS-u
zatrzymania B.Blidy. Wielcy antykomuniści z Kaczorami na czele i Ziobrą podparci, a metody prosto
z Moskwy, podobnie jak tam z Chodorkowskim. A przyczyny? Bynajmniej nie antykorupcyjne, ale
czysto polityczne; uwalić "układ" SLD. Rzygać się chce, jak Ziobro kłamie że nie wiedział o tym, czy
o tamtym, a potem okazuje się wprost coś przeciwnego. I taki ktoś mienił się strażnikiem prawa.
Rzygać mi się chce, jak pokazują tę pewną siebie i niedojrzałą gębę.

czwartek, 24 kwietnia 2008

negatyw niestety

Zawsze miałem świetny wzrok i słuch. Po 40-ce wzrok zaczął się psuć i teraz bez +trójek nic nie
przeczytam ani nie napiszę. Słuch niestety pozostał świetny, a nawet może z powodu osłabienia
innego zmysłu wzmocnił się. Piszę "niestety", bo wszelkie hałasy stały się dla mnie udręką, np. ujadanie sąsiedzkiego psa, wrzask dzieci, czy nawet gadanina na korytarzu. Akustyka jest tam kolo-
salna, tak że nie pomagają podwójne drzwi i każde słowo słyszę jak ze swojej łazienki. Sąsiedzi zza ściany mają małe dziecko, które płacze i drze się całymi dniami. Słyszę je bez przerwy (chyba że śpi) i denerwuje mnie to, zwłaszcza gdy wrzeszczy w ich ogródku, a oni oczywiście nie zamykają tamtych drzwi. No i jest problem; jak tu im zwrócić uwagę, że ich dziecko powinno być ich kłopotem
, a nie całego 8-mieszkaniowego domu? Przecież zaraz wyjdę na potwora, któremu "nawet dzieci przeszkadzają". Ci sąsiedzi nie są zbyt uciążliwi i na ogół nie sprawiają kłopotów, oprócz libacji od czasu do czasu. Mam z nimi inny problem cykliczny, ale nieapetyczny, więc nie piszę o tym.
Przeczekać, aż dzieciak wyrośnie z wrzasków? Mogę nie doczekać. Może chociaż powiem, żeby zamykali drzwi od ogródka, gdy bachor koncertuje.
To moje wyczulenie na hałasy jest też może skutkiem samotnego siedzenia w domu. Wtedy wszystko się słyszy, co dzieje się na zewnątrz. Gdy w domu jest druga osoba (zwłaszcza kochana),
wtedy się rozmawia, ta osoba też "produkuje" różne dźwięki i nie słyszy się, ani nie zwraca uwagi
na jakieś tam odgłosy z zewnątrz.

środa, 23 kwietnia 2008

Żabka



Prezent od Ayano kończy służbę. Dała mi tą parasolkę już dość dawno. Kupiona w drogim Puniowym Kraju, ale tania jednosezonowa rzecz przetrwała jakieś 8 lat. Chociaż damska, a nawet
dziewczęca, nie przeszkadzało mi to. Lubiłem ją, bo jest bardzo lekka i mała po złożeniu. W końcu złamał się drut nośny i trzeba ją wyrzucić, może zachowam jej główkę na pamiątkę. Co się ze mną
dzieje, że zaczynam przywiązywać się do rzeczy?
Chwaściory w ogródku wyrastają co dzień nowe i duże, a oczekiwanych roślin nie widać.
Jak zwykle od miesiąca jest odwrotnie niż w prognozach. Miało być od rana promiennie czyste
niebo i ciepło, a jest szaro i mży kapuśniak przy 11 st. C. Bażanty rano milczały.

wtorek, 22 kwietnia 2008

Ból


Miałem dzisiaj pracować nad obrazkiem, ale po całonocnym koszmarnym bólu "pulsującego dziąsła"
nie mam absolutnie siły ani natchnienia do malowania.
Pani "Idiota roku" z rankingu "Washington post" wreszcie złożyła dymisję i o jednego błazna będzie
mniej od 30 czerwca w naszym rządzie. Mnie też nie bardzo podobają się teletubisie, ale żeby robić
z tego aferę homofobiczną? A seks urzędowo zakazany przed 18-ką? Co w tej biednej łepetynie obarczonej dyplomami się działo? Takich oszołomów na świecznikach i poniżej jest niestety więcej.
A ile obciachu w Brukseli robi Giertych senior? Kto ich dopuścił na polityczne salony? Naród. Jakich ma przedstawicieli, taki sam jest, bo nikt obcy ich nam z desantu nie nasłał. I tak różne Leppery,
Giertychy, Begerowe, Łyżwińskie, Kaczory rządzą i wstyd robią na życzenie narodu.
Teraz komisja sejmowa wałkuje sprawę śmierci Blidy. Coś mi się wydaje, że wszystko się i tak rozmyje i winnych nie będzie. Od początku wyłażą na wierzch prywatne wojenki między nimi (członkami komisji). Co chwilę się gryzą między sobą, zamiast wziąć się za meritum sprawy. Ja też bym chciał, mając sprawę w sądzie, żeby moi sędziowie żarli się między sobą i jeden drugiemu na złość uniewinnił mnie.
Do obiadku musiałem pokroić chlebek w kostkę z powodu obolałej szczęki, ale jest coraz lepiej.

poniedziałek, 21 kwietnia 2008

zmiana

Bażanty rano jakby inaczej wrzeszczały, więc może rzeczywiście idzie ocieplenie. I może posiane
kwiaty ośmielą wychylić się z ziemi. Chór innych ptaków też jakby mocniejszyWczoraj spodobała mi się wypowiedź Tomasza Knapika w dokumencie o lektorach TV. Dobrze że zrobili taki dokument,
bo wszyscy znamy te głosy czytające dialogi filmowe, ale ludzi nie znamy. Otóż Tomasz Knapik,
lektor i milośnik zwierząt przygarniający "bezdomniaki" opowiedział co myśli o tym, co myślą psy
i koty; pies wyprowadzany na spacery, kąpany, karmiony przysmakami myśli: człowiek jest moim
panem i bogiem. A kot równie dobrze traktowany: ale skaczą koło mnie i dogadzają - widocznie jestem bogiem. I ta przypowiastka fajnie ilustruje różnicę usposobienia psa i kota.

niedziela, 20 kwietnia 2008

Inteligencja

Krukowate to elita ptasiej inteligencji. Kruk jest uniwersalny i wszystkożerny, co sprawia że jest
zdolny do "kombinowania", a także do przetrwania w różnych warunkach. Wspaniałe ptaki drapież-
ne takie jak orły, sokoły, jastrzębie itp. nie mają aż takich zdolności. A jakaś specjalizacja - np. rybołów czy gołębiarz, w oczywisty sposób ogranicza ich inteligencję. Moim zdaniem odnosi się to
w pewien sposób także do ludzi. Tacy wyspecjalizowani osobnicy żyją z klapkami na oczach, w swoim wąskim zakresie zainteresowań. Znałem pewnego faceta, znawcę literatury, który siedząc
w domu wydzwaniał do pracującej w pralni żony z prośbą o instrukcję, jak wymienić spaloną żarówkę. Tak więc w życiu codziennym nie ma co liczyć na pomoc w zwykłych sprawach różnych
specjalistów. Wprost przeciwnie, czasem pomagać trzeba specjalistom.

sobota, 19 kwietnia 2008

negatywy

Przyjdzie czas i na pisanie o pozytywach, ale na razie bulwersuje mnie zbyt wiele spraw, żebym je
miał pomijać. Np. w opolskim ZOO zdechły ostatnio dwie uchatki kalifornijskie. Przyczyna? Szanowni zwiedzający wrzucający co się da do basenu. Kamienie, a nawet stalowy łańcuch wyjęto z żołądków padłych zwierzaków. Gdy nie miały ochoty na zabawę i leżały spokojnie na brzegu, kochana publika rzucała weń kamolami, żeby je "pobudzić" do aktywności. Pracownik ZOO, specja-
lista ds. hodowli nazwał to bezmyślnością. Mnie nie obowiązuje poprawność polityczna i nazwę to
chamstwem i kretyństwem. Skąd tyle tego debilizmu w narodzie?
Co chwilę muszę brać pilota do ręki i ściszać telewizor na czas reklam. Z jakiej racji telewizja spod każdego znaku każe mi słuchać reklam 3 razy głośniej niż pozostałe pozycje programu? To tak, jakby ktoś wbrew mojej woli właził mi do domu i zgłaśniał mój telewizor, a ja nie mam nic do gadania. Jakże cholernie mocne musi być lobby reklamiarskie, że nikt nigdy nie poważył się nawet
zająknąć na ten temat na żadnym forum publicznym. Chyba że w całej Polsce tylko mnie ten niechciany ryk telewizora przeszkadza, a wszyscy inni są zadowoleni.

piątek, 18 kwietnia 2008


Jeżeli piję herbatę, to tylko Earl Grey i ostatnio nie pijam nic innego poza herbatą. Nauczony doświa
dczeniem kupowałem ją często mając w domu jeszcze zapasik. Jak się okazuje - słusznie. Kolejny już
raz od paru tygodni w żadnym z płaszowskich sklepów nie ma Earl Grey. Zupełnie jak w PRL-u.
Tutaj, gdy czegoś zabraknie ( a zwykle tej herbaty, smarowidła MR itp), to tygodniami tego nie ma.
Moja "mania" kupowania na zapas okazuje się koniecznością, co widać na załączonym obrazku. Her-
batki w sklepach nie ma, a ja mam aż 3 rodzaje Earl Grey.

czwartek, 17 kwietnia 2008

Kobiecy mózg

Prof. Robert M. Sapolsky z Uniwersytetu Stanford napisał, że mózg kobiecy działa z opóźnieniem.
Np. po jakiejś przykrości sprawionej kobiecie partner zdaje sobie sprawę ze swojej winy i szczerze
ją przeprasza. Ona łagodnieje, atmosfera staje się niby miła, gdy nagle kobieta wywleka mu historię
sprzed roku i robi wymówki, czy nawet kolejną awanturkę. Sapolsky tłumaczy to tym, że mózg
kobiety przyjmuje przeprosiny, ale nie jej ciało. Serce jeszcze jej wali, ręce dygocą, więc umysł szuka
uzasadnienia. I znajduje - właśnie tą przykrość sprzed roku, albo dwóch lat.
Piszę o tym dlatego, że dopiero właśnie zrozumiałem mechanizm irracjonalnych awantur sprzed lat.
Potwierdza się to co jej mówiłem; że jest mądra inaczej.

środa, 16 kwietnia 2008

aneks

aneks

Dieta

Oto mój obiad odchudzający. Właściwym elementem odchudzającym jest brak ziemniaków.
Kotleta z kapustką zakąszam chlebem słonecznikowym. Dla porównania zdjęcie talerza normalnej
wielkości. Ale to nie norma; to jest pierwszy mięsny obiad od pół roku.

niereformowane kretyństwo


Pomijając to, że musiałem odbyć 3 kursy do sklepu (moje gapiostwo), chcę podać przykład typowego kretyństwa w płaszowskim sklepie. Mimo wielokrotnych uwag na ten temat, od lat
pozostaje ta gablota bez zmian. W pleksiglasowym pudle ze szparą na dole wsypane są bułki 2 - 3
rodzajów. Są razem z powodu jednej ceny. Ale gdy ja chcę bułki razowe, których jest trochę wmie-
szanych między zwykłe, nie mam fizycznej możliwości ich wydobycia. Konia z rzędem temu, komu
się uda ta sztuka (bułki razowe oznaczone na czerwono) bez wywalenia innych bułek na podłogę,
otarcia naskórka przegubu itd., o ile w ogóle uda się jakąś razówkę wydobyć.

wtorek, 15 kwietnia 2008

gehenna

Moja lepsza połowa zapytała mnie, dlaczego w tak pesymistycznym tonie rozpocząłem swojego bloga i stwierdziła, że to niefajnie. Ale jakże być optymistą, gdy w dzień w dzień same nieprzyjemno
ści? Np. dzisiejsza wyprawa do Biura Pracy. Piszę "wyprawa", bo z Płaszowa na tamto zadupie to
skomplikowana podróż kolejowo-busowo-tramwajowa. Chcąc uniknąć kolejek w urzędzie, wstaję o
godz. 5:45, żeby zdążyć na pociąg z Wieliczki na Dw. Główny. Potem pod dworca jadę busem M-ką
pod sam urząd. Wszystko było dobrze, słonko wschodziło, chór rozmaitych ptaszków mi towarzyszy
ł, aż do czasu, gdy M-ka o 7:20 się nie pojawiła. Od 6:55 do 7:35 czekałem, aż wreszcie wsiadłem w tramwaj. Oczywiście gdy zajechałem, już była kolejeczka. Po wejściu usłyszałem pretensje od urzęd
niczki o jeden dzień spóźnienia. Ja na to, że skoro dano mi termin na poniedziałek, to wolałem przy-
jechać we wtorek, bo w poniedziałki biuro działa od 9-tej, a ja nie będę stał pod bramą 1,5 godziny.
Wtedy dowiedziałem się, że biuro zawsze działa od 8-mej i co ja wymyślam za bzdury. A poza tym
dlaczego mówię, że zawsze przyjeżdżam na 7:35, skoro właśnie jest 9-ta? Itd, itp. Ona wie lepiej,
a ja sobie wymyśliłem, że w sierpniu w poniedziałek kwitłem pod wejściem do 9-tej. I niech nie zmyślam bajeczki o nie kursowaniu M-ki. Zamruczałem o bałaganie ogólnym, na co usłyszałem,
że mam wiele krajów do wyboru. Nie w tym wieku! - odpowiedziałem i dodałem że we własnym
kraju w moim wieku należę do odpadków i dlatego się mną pomiata. I chyba za karę dostałem karteczkę do pokoju nr 100, gdzie stałem w następnej kolejce, żeby inna pani przybiła mi piecząt
kę o braku pracy dla mnie. Z karteczką musiałem wrócić do czarownicy w pok. 134, ale trzeba by
ło stać w trzeciej kolejce. Po załatwieniu następnego terminu dopiero dowiedziałem się, że po pow
rocie z karteczką nie musiałem stać już w kolejce. Czarownica mogła mi to powiedzieć wysyłając
mnie do pok. 100, ale po co? Po tych wszystkich idiotycznych kolejkach przekonałem się, że M-
ki nadal nie jeżdżą, więc poszedłem spory kawałek do tramwaju. W śródmieściu jeszcze kupiłem
to i owo i gdy wróciłem umęczony do domu, było już prawie południe. Tak więc żeby jako bezrob
otny załatwić parafkę o zgłoszeniu i ustalić następny termin, trzeba stracić dokładnie pół dnia,
i to wstając przed 6-tą rano. Urzędasy wiedzą co robią. Chcesz ubezpieczenie? (zasiłku nie biorę)
to nie ma lekko. Nic nie może być proste i bez bólu. Nawet sama lokalizacja tego urzędu mówi sa
ma za siebie. Naprawdę gorszego zadupia już nie mogli wymyślić. A młodszym mówię, że ten urząd był kiedyś na ul. Sebastiana, tam gdzie obecnie jest paszportówka.
Po powrocie dałem nogom odpocząć i za chwilę podlałem ogródek. I znowu wg zapowiedzi miało
dzisiaj padać. Gdzie ten deszcz?

poniedziałek, 14 kwietnia 2008

Dzielnica

Płaszów to dzielnica Krakowa, czy jakieś zadupie w Ugandzie lub Mongolii? Bez uwłaczania tym kraj
om, ale wiem że tam nie obowiązują europejskie przepisy. Dzisiaj rano widziałem (o dziwo w tym re
jonie) straż miejską. Panowie przechodzili sobie obojętnie obok rżnącego kupę na chodniku psa. Ani
przez myśl im nie przeszło rozejrzeć się za właścicielem, który zresztą stał (stała) obok. Takie pamią
tki psiury pozostawiają po sobie również w centrum miasta bez żadnych konsekwencji. Dokąd będziemy żyli w obsranym kraju? Ano dotąd, aż miłośnicy psów nauczą się kultury. A brak reakcji
strażników miejskich wynika z tego, że pewnie sami mają psy i ani im w głowie zbierać po nich kupki. Lepiej zaciekle ścigać babcie z pietruszką i palaczy na przystankach, od nich mandat, to prosta sprawa.
Apeluję do psiarzy: jeśli tak kochacie swoich pupilków, to sprzątajcie po nich, tak jak wycieracie pupy i pierzecie (praliście) pieluchy swoich dzieci!
Na części ul. Gromadzkiej i Wodnej od króla Ćwieczka nie ma gazu i kanalizacji. O gaz nie stoję, wy-
godnie mi z ogrzewaniem, gotowaniem i ciepłą wodą na prąd i z 2-taryfowym licznikiem. Ale do
cholery szamba i zamawianie gównowozów w mieście Krakowie? Co pan Majchrowski zrobił z kasą w wys. 100 milionów euro, które Kraków otrzymał jesienią 2007 właśnie na uzupełnienie kanalizacji? Urzędasy już nie mogą się tłumaczyć brakiem kasy, a jednak nic się nie dzieje.
I dalej nic się dziać nie będzie, jak to w Płaszowie.

niedziela, 13 kwietnia 2008

Dieta


Od października staram się odchudzić. Nie jem białego pieczywa, ziemniaków i w ogóle mniej jem,
niż przedtem. Zrezygnowałem również z deserków i palę o połowę mniej - obecnie 10 papierosów dziennie.
A to mój dzisiejszy obiadek; szpinak i 2 jajka z groszkiem. Byłyby ziemniaczki, ale jest chlebek
słonecznikowy.
Nadmieniam, że od października moja waga, tudzież kontury nie zmieniają się.

sobota, 12 kwietnia 2008

początek

Od rana irytuje mnie sytuacja meteo. Chmury wiszą, wiatr hula i ani kropli deszczu. A ja czaję się
z wiaderkiem i konewką i nie wychodzę, bo nie chcę wyjść na głupa wobec siebie i sąsiadów; podle-
wam ogródek tuż przed deszczem, albo w trakcie. I tak jest jak rok temu; od 5 dni zapowiadają
deszcz w Krakowie, chmurzy się i... nic. Drobnostka, ale wnerwia.
Wnerwia mnie milczenie córek. Jedna milczy w Chicago, druga gdzieś w Irlandii.
Wnerwia mnie chamstwo niektórych sąsiadów.
Wnerwia mnie ujadający głośno, basowo i nieustannie pies sąsiadów - muszę zamykać okno.
To tyle na początek.