piątek, 28 września 2012

W kółko masło maślane

Z irytacją stale słucham, jak w rozmaitych programach kulinarnych w TV prowadzący je ludzie często z wyższym wykształceniem, wśród składników potraw z lubością wymieniają "oliwę z oliwek". Ową lubość można porównać do tej z czasów PRL, kiedy mówiono np. o towarach z Pewexu (za dolary). Naprawdę mnie to wkurza, bo nie ma innej oliwy spożywczej (jak sama nazwa wskazuje), niż właśnie z tych owoców drzewa oliwnego. Wszystkie inne płynne spożywcze tłuszcze pochodzenia roślinnego, to OLEJE! Natomiast była kiedyś oliwa do smarowania np. maszyn do szycia i oczywiście jest oliwka do pup niemowlęcych, ale to zupełnie inna sprawa - niespożywcza. Za chwilę w wiadomościach słyszę, jak dyrektorka jakiejś szkoły mówi, że "...przez rok czasu będziemy nadal kontynuować...". Litości dla języka polskiego! I "oliwa z oliwek" i "rok czasu", a także "nadal kontynuowanie" jest masłem maślanym, bezmyślnie powtarzanym przez niby inteligentnych ludzi. Kto ich uczył polskiego w szkole? Może ta pani dyrektor, która zapewne nadal kontynuuje nauczanie?

środa, 26 września 2012

Babie lato

Wilec rozrósł się imponująco. Na innych płotach widzę go skromniejszym.
Znowu "niebezpieczny obiad": Jajko (smażone na cebuli!) i szpinak (czosnek!). Ale jak smakowało! Jest fajna pogoda i w powietrzu widziałem nitki babiego lata.

niedziela, 23 września 2012

Produkt finalny

Kangurzyca ostatecznie wykończona, już zawerniksowana. Za parę dni poleci do Japonii. Będzie bliżej ojczyzny.

sobota, 22 września 2012

Dobra zupa

Kolejny owoc kombinowania, to zupa kalafiorowa (kalafior niewskazany) z mrożonki. Przyprawiona, z kluskami z lanego ciasta i dodanymi ziemniakami, oraz zabielona śmietaną - bardzo smaczna.

piątek, 21 września 2012

Pierogi

Kolejny zakazany obiad. Ale co mam zrobić, skoro nie mam wyboru, a to akurat mi smakuje? I nie szkodzi. Tym razem pierogi z KAPUSTĄ i (o zgrozo!) z GRZYBAMI.

wtorek, 18 września 2012

Konieczność



I znowu potrawa zakazana, a co najmniej niewskazana - gołąbki (kapusta!), i to ze słoika kupionego w sklepie. Wygląda na to, że robię wszystko na przekór lekarzom, ale to nie tak. Np. kończy się kalafior na obiad, idę do tego cholernego Argedu, a tam nie ma nic fajnego do wyboru, nic takiego, co byłoby "wskazane" i co by mi smakowało. Pozostają takie własnie awaryjne dania gotowe. "Pudliszki" są zjadliwe.

sobota, 15 września 2012

Spacer przez tory



Pomimo tego, że w ostatnich dniach kilka razy padał deszcz, "nielegalny" tunel jest prawie suchy. Ogólnie jest sucho, poziom Wisły jest wyjątkowo niski. W Warszawie ok. 60 cm tam, gdzie powinno być 2 metry.





Po raz pierwszy od kilku miesięcy jestem na torowisku.
Usłyszałem, jak jeden kolejarz do drugiego krzyczy: - "Jak tam twoja żona, a moje dzieci?!". Na co ten zapytany zaczął gonić pytającego z kolejarskim długim młotkiem w garści. Były to chyba kiepskie żarty, bo śmiał się tylko jeden z nich. Ten, co uciekał.
Nie zrobiłem im zdjęcia, żeby samemu nie stać się obiektem pościgu. Nie mogę przecież biegać.

piątek, 14 września 2012

Pierwszy (po szpitalu) obrazek



Dla mnie to sukces, że mogłem już coś namalować. Pomimo różnych dolegliwości, wymęczyłem (na raty) tą kangurzą mamę jako urodzinową kartę dla naszego małego siostrzeńca.

czwartek, 13 września 2012

Zakazany owoc



I znowu mam obiad, którego wszystkie oprócz ziemniaków składniki są dla mnie zakazane, a co najmniej niewskazane; kalafior, tarta bułka przyrumieniona na maśle i smażone (też na tartej bułce) jajka. Ale jak smakuje! Jak zakazany owoc właśnie.

niedziela, 9 września 2012

Znowu jaja na twardo - druga wersja




Z powodu porannego deszczu nie poszedłem na zakupy na Dworcową, musiała mi więc wystarczyć mizerna oferta handlowa tutejszego "Argedu". Poprzestałem na innej wersji niedawnego obiadu. Tym razem jaja na twardo w sosie pomidorowym. To inny sos, niż taki do spaghetti. Bez cebulki, świeżych lub krojonych z puszki pomidorów itd. Po prostu z koncentratu, na zasmażce i ze śmietaną. Bardzo mi z tymi jajkami i ziemniakami smakował.

sobota, 8 września 2012

Zapotrzebowanie na lwie kupy




Coraz bardziej wkraczamy na tereny zajmowane dotychczas przez zwierzęta. Budujemy nowe domy tam, gdzie ich nie było, gdzie był, albo jeszcze jest las lub łąka. Zwierzaki, np. kuny traktują nadal ten teren jak swój i starają się "przystosować", czyli zamieszkują w tych domach na strychach, poddaszach, czy garażach. Drążą korytarze w warstwie ocieplającej dachu, a nawet wygryzają ją pod blachą samochodu. Pod jego maską właściciel znajduje niedojedzone resztki ptaków itp. Mieszkańcy domów nocą budzeni są szuraniem, drapaniem i popiskiwaniem. Poniekąd nie można sobie z tym wszystkim poradzić. Ostatnio wśród udręczonych mieszkańców takich budynków w Krakowie rozniosła się teza, że skutecznym odstraszaczem mogą być odchody lwów lub tygrysów. Bo kuna jako drapieżnik, boi się zapachu większego drapieżnika. W związku z tym rozdzwonił się telefon w krakowskim ZOO z prośbami o odstąpienie lub sprzedaż lwich i tygrysich kup. Dyrekcja ZOO daje wiarę tej teorii, ale niestety odmawia udostępnienia jakichkolwiek zwierzęcych odchodów. - Choć nasze duże koty są zdrowe, jest to jednak materiał biologiczny, więc zgodnie z prawem musi on być zutylizowany, jako potencjalnie zakaźny. Mieszkańcy Krakowa dopominają się o zmianę prawa w tym zakresie, a władze miasta nic nie mogą z tym zrobić. Impas.

Po przeczytaniu notki w "GW".

poniedziałek, 3 września 2012

Dlaczego uciekł Mrożek?

Patrzę, czytam, słucham - co się dzieje w polskim życiu politycznym i w życiu zwykłych obywateli RP. Poza garstką mądrych ludzi, którzy rzadko dochodzą do głosu (i ważnych stanowisk rządowych) przeważa tępota i głupota urzędnicza, a także zwykła chciwość, nepotyzm itp. Co chwilę media (te mądrzejsze) obnażają absurdalne nasze prawo i przepisy.
Właśnie dlatego zastanawiam się, jak to jest, że nikt w tym kraju nie zadał sobie pytania: -
Dlaczego Sławomir Mrożek, ledwie wrócił po 30-letniej emigracji, zaraz stąd uciekł z powrotem w szeroki świat (konkretnie do Nicei)? Przecież dostał od władz wspaniałe mieszkanie w Krakowie, miał warunki do pracy i wypoczynku. A jednak pop...lił to wszystko i po prostu wyjechał. Nikt nigdy w mediach przyczyny wyjazdu nie dociekał, ani publicyści, ani politycy. No to może ja spróbuję to wyjaśnić.
Mrożek wrócił do wolnego kraju i myślał, że wolnego też od dawnych kretynizmów. Pomylił się. Nie mógł już patrzeć na tych wszystkich debilów skaczących sobie do gardeł, nie mógł słuchać tych wywodów różnych Macierewiczów, Kaczorów, Ziobrów, Lepperów, Giertychów i innych mądrusiów powiatowych. Rzygać mu się chciało od tych wszystkich afer, jednej po drugiej i po prostu spakował walizy, wziął żonę i uciekł tam, gdzie jest spokój.

niedziela, 2 września 2012

Wiosenny obiad w końcu lata




Przedwczoraj udało mi się kupić wiązkę przyzwoitego koperku. Wczoraj zrobiłem fajny sos i ugotowałem jajka na twardo. Do tego ziemniaki pure. Miałem więc weekendowy wiosenny obiad we wrześniu. Okazuje się, że to też mogę jeść bez przeszkód.