czwartek, 31 maja 2012

Obrazkowy prezencik


To jeden z prezentów dla Ayano na powitanie. Malowałem go w tajemnicy od lutego, ale była długa przerwa w tym malowaniu.


Krzew piwonii z podwiązanymi już do palików kwietnymi łodygami.


Kwiat w fantazyjnym flakoniku rośnie w oczach.

Czas kwitnienia




Gdy próbowałem podeprzeć palikiem i sznurkiem pierwszy na wpół rozkwitły kwiat piwonii, delikatna łodyga niestety ułamała się. Proces rozkwitania kontynuowany jest w domu, z powodzeniem zresztą. Ta moja piwonia ma wyjątkowo wielkie i ciężkie kwiaty, co przy długich i cienkich łodygach wymaga podpierania. W sąsiednich ogrodach też są piwonie, ale o mniej okazałych kwiatach tkwiących sztywno wśród listowia. Wygląda na to, że moja piwonia, to odmiana wyhodowana na kwiaty cięte.

wtorek, 29 maja 2012

Powitalny spacer


Ayano przyjechała w nocy, a przed południem poszliśmy na pierwszy spacer. Oczywiście nad jeziorko. I oczywiście robiliśmy zdjęcia.

poniedziałek, 28 maja 2012

Tymczasowy powrót

Witam po tygodniu w szpitalu, ale nie w tym, gdzie miano mnie operować. Podleczono mnie w innym kierunku, żeby planowana operacja nie stanowiła zagrożenia większego, niż zwykle. Na stole operacyjnym znajdę się za tydzień.

sobota, 19 maja 2012

Przerwa


Piwonia zakwitnie za kilka dni. Może za tydzień z okładem będzie już jeden kwiat, na powitanie Ayano i moje też. Bo nie będzie mnie około tygodnia. Jutro (tak, tak,w niedzielę) będę przyjęty do kliniki, a w poniedziałek operacja. No to ogłaszam przerwę w pisaniu bloga i do zobaczenia (przeczytania).

czwartek, 17 maja 2012

Wiosenny obiad




Plon wizyty na Kleparzu - kalafior na obiad. Pierwszy wiosenny kalafior smakuje znakomicie. Trzeba tylko pamiętać, że należy go krótko gotować. 10 minut na palniku okazało się trochę za długie.

Wyprawa na Kleparz


Na Starym Kleparzu ruch i mnóstwo kolorowego smacznego towaru.



Ulica Filipa pięknieje po kończącym się własnie remoncie. Właśnie trzeba dokończyć sadzenie drzew.




Gdy wracając otwierałem drzwi, do mieszkania wślizgnął się za mną znajomy czarny kot (myślę, że to chyba kotka). Tym razem użyłem lampy błyskowej, na którą nie zwracał(a) uwagi. Ale gdy wskoczyła na kuchenny blat, zdjąłem ją "ręcznie" i uchyliłem drzwi na korytarz. Wyszła z ociąganiem, ale z godnością.

wtorek, 15 maja 2012

Piękna zieleń




Lubię ten odcinek ulicy Stróża Rybna, gdzie bywam regularnie, ponieważ chodzę tędy do fryzjera (fryzjerek, bo same panie tam pracują). Regularnie, choć rzadko - co trzy miesiące (częściej nie ma potrzeby), więc zawsze w innej porze roku. Najprzyjemniejsza jest oczywiście obecna - środek wiosny. Na tym kawałku Stróży Rybnej występują obok siebie kontrasty: wypielęgnowane w stylu śródziemnomorskim ogrody z cyprysami i tujami obok zupełnie dzikich, bujnych chaszczy na ogrodzeniu. Naprzeciw tej rezydencji z cyprysami zrujnowany skromny domek. Co do tych "chaszczy", to bardziej mi się podobają od cyprysików i strzyżonych trawników. Taką soczystą zieleń dzikich ogrodów możemy oglądać tylko teraz, latem już będzie to inny, bardziej spalony upałem odcień zieleni.

niedziela, 13 maja 2012

Aneks do soboty


Wczoraj w drodze na Tandetę patrzyłem na coraz wyższą zieloną warstwę trzciny.

sobota, 12 maja 2012

Spacer na Tandetę


To już trzeci budynek mieszkalny (największy) postawiony niedawno prawie nad samym Stawem Płaszowskim. Mam wrażenie, że inwestorzy najchętniej zasypaliby to jeziorko. Nikogo nie obchodzi, że w tym unikalnym zbiorniku wodnym na terenie miasta tętni życie natury, gniazdują chronione ptaki, są ryby, żaby, raki i prawdopodobnie żółwie błotne. Nowych mieszkańców mało to interesuje, zadowoleni są jedynie, że ich psy mogą obsrywać piękne nadwodne miejsca.


Stara Tandeta w formie szczątkowej jeszcze żyje, ale ledwie zipie. Tutejsze stoiska wymierają jak dinozaury.


W pawilonie jest inaczej, ale nie tak sympatycznie. Niby czynne toto od 6 rano, ale po 7 jeszcze większość stoisk-sklepów zamknięta. Dres domowy (zawyżona cena) kupowałem w sklepie nr 120, widziałem numer 188, na pewno jest ponad 200, a jeszcze jest drugi pawilon. Nie można tu kupić zwykłego "szmacianego" obuwia na lato, same "eleganckie" modele.


Pąki piwonii już pęcznieją (ha-ha, masło maślane).

czwartek, 10 maja 2012

Przesadzanie


Zdjęcia piwonii muszę robić z coraz większej odległości.



To onętki przesadzone z miejsca, w którym one chciałyby rosnąć, tam gdzie ja chcę, żeby rosły.
Ani szczypiorek, ani cynie, ani słoneczniki nie wykazują chęci zakiełkowania. Za to plewiąc poziomki niechcący wyrwałem prawdopodobnie dwa malutkie wilce posiane pod płotem.

środa, 9 maja 2012

Bambus też czuje wiosnę


Bitki z nowym dodatkiem.


Mój bambus wypuszcza nowe pędy.

wtorek, 8 maja 2012

Obchody

Godzina ósma rano, oglądam wiadomości w TV-Info. Na wstępie widoczek z Moskwy, gdzie z niesamowitą pompą obchodzą zwycięstwo nad Niemcami. Dla Europy i reszty świata była to II wojna światowa, dla nich jest to Wielka Wojna Ojczyźniana. W Moskwie nikt się nie zająknie o tym, że dla nich tamta wojna zaczęła się o 2 lata później niż dla Europy, bo przez te 2 lata byli kumplami Hitlera mordującego w tym czasie tę Europę. Z moskiewskiej mównicy huczą gromko o poświęceniu i bohaterstwie żołnierzy Armii Czerwonej. A my wiemy też i o ich bestialstwie, gdy rabowali, gwałcili i mordowali nie tylko Niemców, ale tak samo "wyzwolone" narody. Rzygać mi się chce, gdy patrzę na te sowieckie (nic się nie zmienia) w charakterze obchody. Nota bene dobrze, że uparli się je świętować dzień później, niż Europa. 9 maja to nie nasze święto.

P.S. O 8 rano 9 maja ten blog pokazuje datę 8 maja.

Obiad


Efekt końcowy ze świetnym smakiem. Wystarczyły 2 godziny duszenia. Miałem do sosu sypnąć troszkę chili, ale same bitki posypane były wystarczającą ilością pieprzu, żeby potrawa była pikantna.

Bitki bez czosnku



Boby fajnie rosną, pojawił się nawet piąty (mizerny) krzaczek.


Ten kawałek karkówki za chwilę pokroję na plastry, lekko je ubiję tłuczkiem, posypię solą i pieprzem. Zapomniałem kupić czosnek.


Potem trzeba je podsmażyć z obu stron.


Zaraz się będą dusić na tej cebuli ok. 3 godzin z dodatkiem wody, koncentratu pomidorowego, liści laurowych i ziela angielskiego. Po tej procedurze staną się bitkami.

niedziela, 6 maja 2012

Przepraszam koleś, wejście tylko górą!



Zamknąłem okno (dolną część na stałe), zawiesiłem firankę, a mój nowy przyjaciel chciał mnie znowu odwiedzić.

Nieoczekiwana wizyta z powtórką


To już całkiem spory krzew.


Pąki też rosną szybko.


Gdy myłem okno, do ogródka przyszedł młody czarny kot. Ze zdziwieniem zobaczyłem, że szykuje się do wskoczenia na mój parapet. Odsunąłem się więc zachęcająco od okna, odrzuciłem szmatki i mokrą ręką sięgnąłem po aparat.




Po sprawdzeniu sytuacji z pieca przeskoczył na wersalkę, po której obwąchaniu zajął się resztą mieszkania, nie wyłączając otwartej łazienki (przez moment zadrżałem, czy aby nie zechce się tam załatwić, ale nie). W mieszkaniu nie robiłem zdjęć, bo nie chciałem spłoszyć go lampą błyskową.


Nie spiesząc się, etapami zbierał się do wyjścia.


Zaraz sobie usiadł i pilnował przez chwilę ogródka. Potem gdzieś poszedł, ale wrócił po kwadransie i znowu wszedł przez okno, ale tym razem jak do siebie. Teraz krócej oglądał mieszkanie, podszedł do mnie, obtarł się o moją nogę i dał się pogłaskać, nie omieszkając dokładnie obwąchać mojej ręki zalatującej płynem "Window". Podrapałem go za uszami i poszedł w sobie tylko znanym kierunku. Jego dwie wizyty wprawiły mnie w dobry nastrój.


Umyte okno dodatkowo poprawiło mi humor. Zaraz zawiśnie susząca się w łazience firanka.

sobota, 5 maja 2012

Tanpopo no nohara (wymawiaj tampopo)


Pole dmuchawców w strefie sklepu Arged.

Golenie hortensji


Piękny biały bez przytłoczony przez wielką sosnę.




Przy wielkich mrozach minionej zimy nie pomogły "bałwanowe" okrycia i hortensje uległy przemarznięciu. Musiałem je mocno podgolić. Nie wiem, czy coś z tego będzie, a pomyśleć, jak pięknie i wielobarwnie kwitły tamtego roku.


Wśród drobnicy samosiejek większość to onętki, które będą przesadzone w inne miejsce; tam gdzie chciałyby paprocie.



Paprocie podziemnymi kłączami co roku podstępnie próbują opanować nie swój teren. Każdej wiosny z trudem pozbywam się "nielegalnych osadników", pozostawiając im miejsce pod ścianą budynku i pod sąsiedzkim żywopłotem.