środa, 26 stycznia 2011

Gotowe


Kartka urodzinowa zawerniksowana, jeszcze napis z życzeniami na odwrocie i gotowe.
Na drugim zdjęciu tło wyszło takie, o jakim myślałem, w rzeczywistości jest lekko różowe. Woda ma też trochę inny, mniej neonowy kolor.

niedziela, 23 stycznia 2011

Jaki jest Wodnik?




Za parę dni trzeba wysłać urodzinową kartkę do bardzo szanowanej przeze mnie osoby w Japonii. Postanowiłem namalować jej znak Zodiaku, ale gdy okazało się, że jest to Wodnik, miałem dylemat; jak przedstawić jego wizerunek? Sprawdziłem w internecie i znalazłem dwie monety. Na jednej z nich postać Wodnika jest bardzo enigmatyczna, a na drugiej - białoruskiej, cherubinkowy chłopczyk w wannie cokolwiek infantylny. Narysowałem więc myszą szkic, w efekcie którego powstało moje wyobrażenie postaci Wodnika.
Na zdjęciu na razie bez werniksu.

piątek, 14 stycznia 2011

Inne mózgi u młodego pokolenia

Obecnie młodzież i dzieci zamiast poświęcać więcej czasu na naukę, np. zrozumienie jakiegoś tematu, czytanie lektur itp., wolą internet; Facebook, YouTube, gry komputerowe czy np. komponowanie wideoklipów. Wiszą też godzinami na coraz bardziej wielofunkcyjnych telefonach komórkowych. Zamiast przeczytać wymaganą przez szkolny program książkę, wolą poszukać jej streszczenia w internecie. Wystarczy, że zacytuję profesora wydziału medycznego Uniwersytetu Harvarda - Michaela Richa: - "Ich mózgi są nagradzane nie za skupianie się na jakimś zadaniu, tylko na przerzucaniu się z jednego na drugie. Skutki mogą być trwałe. Istnieje groźba, że wychowujemy młode pokolenie z inaczej rozwiniętymi mózgami". A ja dodam, że nigdy dawniej nie spotykałem się z tak ogromną ignorancją, okrucieństwem i kretyństwem wśród młodych ludzi.
Na zdjęciu mała Amerykanka pstrykająca sobie zdjęcie komórką. Ile może mieć lat, cztery? A może trzy.
[Po przeczytaniu materiału w "Gazecie Wyborczej"]

środa, 12 stycznia 2011

Jajka sadzone na ryżu z sosem pomidorowym (II)


Na gorący ryż nałożyłem tak samo gorące sos i jajka, posypując wszystko grubo utartym żółtym serem. Oishiiii!

Jajka sadzone na ryżu z sosem pomidorowym (I)



Swego czasu znalazłem w TESCO ryż podobny do japońskiego i myślałem nawet, że to ten sam gatunek. Zadowolony byłem, ponieważ półkilowa paczka kosztowała 4 zł, podczas gdy w sklepie Galerii Krakowskiej "Kuchnie Świata" za 1 kg japońskiego ryżu trzeba zapłacić 13 zł (stale i wyłącznie obecny w naszych sklepach ryż długoziarnisty 1 kg - ok. 3,50 zł). Dzisiaj porównałem oba opakowania i okazało się, że ryż japoński (z lewej na fot.1) jest inny od tego z TESCO. Musiałem pomieszać oba gatunki, bo brakowało mi do obiadowych 2 miarek (do specjalnego garnka elektrycznego) prawdziwego gohanu. Przygotowałem mój sos z krojonych pomidorów w puszce (mogą być całe) i resztę pokażę za 1,5 godziny, gdy danie będzie gotowe.

niedziela, 9 stycznia 2011

Dość bylejakości w medialnych przekazach!



Oglądam w "Gazecie Wyborczej" wybór fotografii ilustrujących krakowskie wydarzenia ubiegłego roku i znowu irytacja. Pod fajnym zdjęciem Sławomira Mrożka z żoną Susan Osorio podpis informuje, że 26 września w Krakowie urządzono festiwal dedykowany autorowi "Tanga" na 80. urodziny i w związku z tym na Rynku odbyło się masowe odtańczenie tanga przez publiczność.
Na końcu: "Na happeningu pojawił się sam mistrz Stanisław Mrożek w towarzystwie żony Susan Osorio".
Od jakiegoś czasu zauważam w mediach coraz większą niedbałość o to co drukują i mówią. Jak można Mrożkowi zmieniać imię, albo w telewizji wygadywać totalne bzdury? Kto to kontroluje? Nie chodzi tu o cenzurę treści, ale o korektę tekstu, albo np. sprawdzenie tego co wygaduje w lektor w TV przy tłumaczeniu filmów dokumentalnych. Widocznie mało to kogo obchodzi, a to jest brak szacunku i dla np. pana Mrożka i dla czytelnika, czy telewidza. Dość kretyństwa!

czwartek, 6 stycznia 2011

Opresyjny kraj

Chciałbym kochać swój kraj i rodaków, ale tak naprawdę to nie bardzo mam za co. Np. od minionego grudnia jestem zarejestrowany na wizytę u okulisty. Byłem tam w listopadzie na badaniu dna oka, a gdy poprosiłem o zbadanie oczu pod kątem jakości widzenia (muszę mieć nowe okulary), okazało się, że zostanie ono wykonane przy kolejnej wizycie. Kazano zadzwonić po 15 grudnia, wtedy zostałem zarejestrowany na 12 stycznia już nowego roku. Oczywiście wszystko bezpłatnie, bo jestem ubezpieczony, choć na razie bezrobotny. Tymczasem przedwczoraj zadzwoniła miła pani z przychodni i poinformowała mnie, że NFZ* na rok 2011 nie podpisał z nimi (przychodnią) umowy na refundowanie usług okulistycznych. W związku z tym moja wizyta będzie mieć charakter prywatny z kosztem 50 zł. Czy wykreślić mnie z rejestracji, czy może jednak akceptuję koszt i przyjdę 12 stycznia? Oczywiście przyjdę i zapłacę, bo w naszym kochanym kraju na wizytę u specjalisty trzeba czekać czasem pół roku. Nikogo nie obchodzi, że jestem bezrobotny i po to potrzebne mi jest ubezpieczenie, żeby niezbędne sprawy zdrowotne nie pociągały kolejnych kosztów.
Oglądam w wiadomościach TV codzienne sprawozdania z finału XIX Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i co roku słucham, ile to milionów uzbierali wolontariusze. Jest to bardzo piękna i chwalebna akcja wymyślona i prowadzona od lat przez Jurka Owsiaka, ale przy okazji nachodzi mnie myśl: - co to za państwo u diabła, że bez żebraniny (nikogo od Owsiaka nie obrażając) Wielkiej Orkiestry nie można byłoby skutecznie leczyć dzieci z ciężkich chorób? Dlatego szlag mnie kiedyś trafiał, gdy słyszałem w mediach, że to biedne państwo wyłożyło 60 czy więcej milionów na budowę Świątyni Opatrzności Bożej. Przepraszam, ale ani nie jesteśmy państwem wyznaniowym (czytaj kościelnym), ani świątynia nie wyleczy żadnego dziecka.
Takie rzeczy i wiele innych sprawiają, że nie czuję miłości do swojego kraju, ani szacunku dla durnych polityków-katolików.
P.S. Oliwy do ognia dolali uchwalając kolejny dzień wolny od pracy 6 stycznia - Święto Trzech Króli. Kościół ich wychwala, tłumacząc jakie to ważne katolickie święto, a rodacy kombinują jak wydłużyć i tak już długi weekend, ani myśląc o istocie tego święta i duchowym jego przeżywaniu. Natomiast ekonomiści jasno wyliczają, ile miliardów strat kosztuje naszą gospodarkę kolejny ze 113 dni w roku, kiedy Polacy nie muszą pracować. Nikt z tych osłów nie rozumie, że nas po prostu na to nie stać?

*Narodowy Fundusz Zdrowia