poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Kolejne uzależnienie?

Zauważyłem u siebie skłonność do wyszukiwania pretekstów do spożywania ciast i ciastek. Rośnie mi nadwaga (przede wszystkim brzuch), więc powinienem unikać słodkości. Tak też niby robię i w zasadzie ich nie jem. Zawsze są jednak wyjątki, czyli "ważne" okoliczności usprawiedliwiające zakup i zjedzenie jakiegoś ciacha. A to jakieś zmartwienie - więc ciacho na "pociechę", a to jakiś drobny sukcesik swój lub czyjś - znowu ciacho dla "uczczenia". Na przykład w sierpniu kupiłem i zjadłem 2 pączki (bomby kaloryczne!), bo przypomniałem sobie, że w lutym zapomniałem to zrobić w Tłusty Czwartek. Ostatnim takim przykładem było właśnie "uczczenie" zakończenia malowania drzwi lakierem. Zachowuję się trochę jak uzależniony od słodyczy łakomczuch, wmawiający sam sobie, że właściwie ich wcale nie zjada.

Sprostowanie

Poprawiam wczorajsze informacje. Owszem, niektóre regionalne ośrodki "Solidarności" nie wysłały zaproszenia Lechowi Wałęsie na uroczystości 30-lecia, ale na obchody w Szczecinie został on zaproszony. To sam Lech początkowo odmówił przybycia na jubileusz ze względu na stan zdrowia. "Chcę mieć święty spokój po tylu latach" - powiedział. Teraz mówi, że go tam ciągnie i może zawitać. Organizatorzy do ostatniej chwili nie wiedzą jak będzie. Na rocznicowy zjazd w Gdyni na pewno nie przybędzie, bo pojawi się tam Jarosław Kaczyński.

niedziela, 29 sierpnia 2010

Święto "Solidarności"

Mija własnie 30 rocznica powstania "Solidarności", uczestnicy tamtych wydarzeń wspominają lata walki z komuną, prześladowania i wreszcie zwycięstwo. Wielkie uroczystości w Gdańsku, a także w innych miastach, niestety bez obecności założyciela i dawnego przewodniczącego - Lecha Wałęsy. Niektórym wcale do głowy nie przyszło zaproszenie tego, dzięki któremu mogą teraz świętować. A sam Wałęsa stwierdza, że w wielu przypadkach nazwiska obecnie głównych świętujących nic mu nie mówią.
A ja wspominam, jak wtedy nie mogłem zrozumieć, dlaczego komuniści widząc przecież, że ten system jest do niczego i nikt normalny w Polsce go nie chce, uparcie się go zębami i pazurami trzymają. Zupełnie jak niektórzy dzisiejsi politycy.

sobota, 28 sierpnia 2010

Samotna uroczystość

Malowanie właściwie już zakończone, jeszcze tylko jutro poprawię podwójny próg drugą warstwą lakieru. Żeby to uczcić, kupiłem kawałek ciasta ze śliwkami. Gdy czciliśmy z pracownikiem ukończenie malowania ścian, wypiliśmy pół litra wódki. Wtedy też wolałbym ciasto, ale nie jestem tego taki pewien co do pracownika. Poza tym zakup ciasta i zjadanie go przez dwóch facetów wygląda cokolwiek podejrzanie - homo-podejrzanie. Natomiast zjedzenie kawału ciasta przez jednego faceta w samotności wygląda jedynie na łakomstwo. Ha ha!

P.S. Koniec akcji malowania jest pozorny. Teraz bowiem czeka mnie mozolne "zabudowywanie" ścian i gruntowne sprzątanie.

piątek, 27 sierpnia 2010

0,4 ha

Przeczytałem ostatnio reportaż o lekarzu z zawodu i byłym dyrektorze departamentu służby zdrowia, który zrezygnował z medycyny i obecnie zajmuje się hodowlą krów wysokiej rasy. Ma ich około 300 i 2200 hektarów ziemi na Mazurach. Jest szczęśliwy, realizuje się w tym co robi, tylko od czasu do czasu męczy go w nocy senny koszmar, że znowu jest dyrektorem. Budzi się zlany zimnym potem. Trochę narzeka na nasze prawne idiotyzmy (jak i ja), np. że gdy stara się o dopłatę na budowę gazowni biochemicznej, to urzędasy odmawiają, ponieważ nie jest przemysłowcem, lecz rolnikiem. Natomiast gdy chce unijnych dopłat rolniczych, wtedy wmawia mu się, że nie jest rolnikiem, tylko biznesmenem. Hodowca zwraca uwagę na fakt, że w Polsce nie jest prawidłowo zdefiniowane pojęcie rolnika. U nas każdy kto mieszka na wsi i posiada 0,4 ha ziemi, jest już rolnikiem i może ubiegać się o dopłaty unijne. Są tacy, którzy posiadając dużo więcej ziemi, utrzymują ją tylko w tzw. kulturze, czyli raz do roku orzą lub koszą trawę i z tego tytułu pobierają dopłaty.
Co prawda mój ogródek nie ma 0,4 ha i mieszkam w Krakowie, ale mogę dogadać się z sąsiadem, który ma większą działkę, następnie Płaszów bez kanalizacji i gazu należy uznać za wieś jak cholera i mogę zgłosić się po unijne dopłaty rolnicze jako hodowca bobu. Przecież miałem w czerwcu 8 krzaczków!

czwartek, 26 sierpnia 2010

Problemy i problemiki

Wywietrznik w drzwiach łazienkowych zamontowany i są one już wyschnięte - można je wreszcie zamykać. To był zresztą mały problem; dużo większy będzie z zewnętrznymi drzwiami wejściowymi. Przez 2 - 3 dni po malowaniu nie będzie ich można zamykać, chyba że będę się chciał zakleić w domu na stałe. Muszę znaleźć klucz do drzwi wewnętrznych, żebym mógł chodzić na zakupy, tylko gdzie on może być? 11 lat temu przy odbiorze mieszkania był w zestawie kluczy, ale nigdy nie używany gdzieś się zawieruszył.

środa, 25 sierpnia 2010

Robota - c.d.


Pomalowałem dzisiaj jedną stronę wewnętrznych podwójnych drzwi wejściowych i futrynę w pokoju. To śmieszne, ale światło górnej lampy nadało im pomarańczowy kolor, taki jaki miałem początkowo w zamyśle. Pokryłem też żółtą farbą wewnętrzny parapet drewniany i zewnętrzny z gołej blachy ocynkowanej. Mam nadzieję, że nie będzie dzisiaj lało. Wczoraj i w nocy był spory deszcz. Teraz czekam, aż całkowicie obeschną gotowe drzwi od łazienki, żeby zamontować plastikowy wywietrznik. U wejścia wywietrznika w ścianie mam zamiar zainstalować mały wentylatorek. W nowo budowanych mieszkaniach montowany jest obligatoryjnie, ale ekipa remontująca ten ponad stuletni budynek nie zawracała sobie tym głowy; wszystko było robione jak najtańszym kosztem - aby tylko sprzedać szybko mieszkania. Teraz to niechlujstwo wszystkich nas - właścicieli kosztuje dużo nerwów i pieniędzy.

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Końcówka malowania bez pracownika






Drzwi łazienkowe i wejściowe (podwójne) do mieszkania miałem zamiar wymalować nawet na kolor pomarańczowy, jednak w sklepie wystraszyłem się tej ekstrawaganckiej barwy i kupiłem żółtą farbę, wybierając jej ciemniejszy odcień. W porównaniu do dawniejszych lakierów tego rodzaju, ten nie ma prawie wcale zapachu. Rozpuszczalnik też zaoferowano mi niskoaromatyczny, czyli po prostu mało śmierdzący (kusaku-nai) . Na razie gotowe są drzwi łazienkowe od strony pokoju i bez futryny. Jutro poprawki i druga strona plus futryna.
Drzwi wejściowe od wewnątrz kiedyś białe zostaną też przemalowane na żółto, ale od strony korytarza pozostaną takie jakie są, czyli w barwie ciemnej soczystej zieleni (w uzgodnieniu z Ayano).

niedziela, 22 sierpnia 2010

Życie jaskiniowe kaktusów

Stopniowo zaczynam znosić do mieszkania rzeczy z garażu. Po kolei wracają na swoje miejsce, po uprzednim oczyszczeniu z kurzu. Toge-chan przez te 13 dni podrósł trochę, ale z braku światła ta nowa część była bladozielona. Teraz po 2 dniach nabrała już trochę koloru.
Po innych moich kaktusowatych nie znać trudów życia w mroku.

sobota, 21 sierpnia 2010

Solidarność jajników

W czwartek obejrzałem już drugi lub trzeci raz film Macieja Ślesickiego "Tato" (1995 r.). W roli tytułowego ojca Bogusław Linda, matkę - wariatkę świetnie zagrała Dorota Segda. Film piętnuje nasze kulawe prawo i sfeminizowane sądy rodzinne, które niezależnie od sytuacji, a nawet poważnej choroby psychicznej matki, z maniackim uporem odmawiają przyznania po rozwodzie opieki nad dzieckiem ojcu. Niby nie ma w kodeksie paragrafu nakazującego takie postępowanie, ale babskie sądy posiłkując się "dobrem dziecka" i kierując się "solidarnością jajników" preferują zawsze matkę jako opiekunkę, nie bacząc czy to będzie na pewno dobre - alkoholiczka, schizofreniczka, prostytutka, narkomanka, nie ważne, bo to mamusia.
Jak to zwykle bywa, dopiero za drugim razem zauważam w filmie jakiś szczególny dialog, czy inny drobiazg. Tutaj ojciec walczący o córkę z niebezpiecznie chorą psychicznie matką, złośliwą i też stukniętą teściową, oraz z babskim sądem, słyszy od Cezarego (Cezary Pazura) - szefa stowarzyszenia dyskryminowanych ojców taki komentarz: - Czy widziałeś kiedyś pomnik matki-Holenderki lub Peruwianki? Nie, to tylko u nas stoi Pomnik Matki-Polki, robiący z biologii heroizm. I dlatego nie dadzą ci córki, żeby broń Boże nie powstała rysa w tym marmurze.

Ja też w Japonii nie widziałem Pomnika Matki-Japonki i chyba nie zobaczę.

Katamaran "Plastiki"


W połowie lipca do portu w Sydney wpłynął yacht "Plastiki". Jego budowniczowie nawiązali do słynnej wyprawy "Kon-Tiki" z 1947 r., podczas której Norweg Thor Heyerdahl i jego załoga chcieli udowodnić, że pierwsi ludzie mogli zasiedlić Polinezję przepływając tam z Ameryki Południowej. Zbudowali więc samodzielnie taką tratwę z drzewa balasa i jedynie pod żaglem pokonali Ocean Spokojny. Teraz sześciu ekologów z 12,5 tysiąca butelek plastikowych PET skleiło i zeszyło katamaran z plasitkowym również żaglem. Wyruszyli z San Francisco i w ciągu 4 miesięcy przebyli ponad 20 tys. km. Swoim wyczynem chcą zwrócić uwagę na zanieczyszczenie oceanów, zwłaszcza tworzywami sztucznymi.

piątek, 20 sierpnia 2010

Wpis z dedykacją





Malowanie mieszkania po 10 dniach wreszcie zakończone. Mogłoby oczywiście trwać znacznie krócej, ale chciałem mieć w domu normalne drugą połowę dnia. Tak więc pracownik przychodził między godziną 9 a 10 rano i około 13 kończył robotę, a ja zaczynałem gotować obiad. Poza tym uważaliśmy na drobiazgi, robiliśmy poprawki i kładliśmy drugą, a nawet trzecią warstwę farby tam, gdzie tego wymagała sytuacja. Zgodziliśmy się z Ayano co do tego, że należy zostawić na ścianie niezamalowane moje motyle, liście i modliszkę. Interesowała się tym też pewna artystka malarka z Tokio - K.-san, której dedykuję dzisiejszy blogowy wpis.
P.S. Próbowałem czyścić dawne brudnawe białe tło między owadami, ale skończyło się na częściowym zatarciu konturów łapek u modliszki. Jeszcze nie wiem co z tym zrobię; żmudną pracą pokryję je na nowo białą farbą, albo żółtą, lub zostawię jak jest.

czwartek, 12 sierpnia 2010

Przed obiadem

Już maluje się aneks.

Robota idzie!

Rezultaty pracy nabiera kolorów. Łazienka już jest żółta, niestety tam gdzie gdzie świeci lampa, tego nie widać. Tylko tam gdzie pada cień, widoczny jest właściwy kolor ściany. Dzisiaj jeszcze mamy zamiar pomalować aneks kuchenny.

wtorek, 10 sierpnia 2010

Robota!







Dzisiaj jeszcze mogę pisać. Łazienka jest już połatana szpachlówką i ściany gotowe do mycia wodą z mydłem malarskim. Teraz pracownik okleja folią kredens kuchenny. Będą szpachlowane szpary w aneksie kuchennym. Po kolei wynoszę do garażu zdjęte ze ścian rzeczy.

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Malowanie mieszkania

Chociaż mój pracownik już działa, to mogę jeszcze siedzieć przy komputerze, ponieważ na razie zajmuje się ścianami w łazience. Po intensywnym ściąganiu różności ze ścian w pokoju i z kredensu oraz półki łazienkowej, a potem wynoszeniu tego do garażu, mam trochę czasu, żeby coś napisać. Niestety koniec na tym, bo własnie fachowiec mówi mi, że potrzebny będzie jeszcze jeden kubełek gotowej masy szpachlowej. Muszę pojechać do OBI.

niedziela, 8 sierpnia 2010

Pociecha


Na pocieszenie miałem duży kawał pysznego ciasta ze śliwkami. Szkoda że tak szybko się zjadło.

Też mi technika...







Mam na razie telewizor analogowy, to dobry Philips. Ale wiadomo, że wszystkie urządzenia nadawcze pracują już na bazie cyfrowej, co widać po "kwadracikach" na ekranie przy jakichkolwiek zakłóceniach odbioru. Ostatnio w czasie kilku burzowych dni nie dało się niektórych programów oglądać. Nawet jak u mnie była znośna pogoda, to gdzieś tam co chwilę waliły pioruny i np. Polsat czy TVN całkowicie wysiadał na 10 minut, pół godziny lub godzinę. Mam gdzieś taką technikę, bo kiedy TV była mniej nowoczesna, pioruny mogły sobie walić, a program sobie szedł normalnie. Za 3 lata (miało być wcześniej) nastąpi całkowita cyfryzacja naszej telewizji i trzeba będzie wymienić telewizor, albo kupić specjalną przystawkę - dekoder do starego. Zobaczymy jak to będzie.

Od jutra mam (mam mieć) malowanie mieszkania, więc przez kilka dni nie będę mógł chyba pisać. Najbardziej przeraża mnie nie sama robota - bo to najmniejszy problem - ale konieczność zdejmowania z "dachu" kredensu i półki łazienkowej wszystkich tkwiących tam rzeczy, książek z półek, wszystkich obrazków, portrecików, tkanin, zegarów, plakatów ze ścian. Także likwidacji wszystkich gwoździków, na których na razie wiszą. Potem trzeba będzie odtworzyć ten sam porządek, ale nie będzie nawet widać otworków po gwoździkach. Nie chcę nawet o tym myśleć. Postanowiliśmy z Ayano zostawić na pamiątkę wymalowane prze mnie kiedyś na ścianie motyle, modliszkę i liście. Trzeba nakreślić granicę dla nowego żółtego koloru. Oczywiście wszystko muszę poprzykrywać specjalną folią, której kupiłem 50 m2.
Nie będzie gotowania obiadków. Będę chyba jadał poza domem. Całe życie na parę dni przewrócone do góry nogami.

piątek, 6 sierpnia 2010

Ważne laleczki z Japonii


W Katowicach powstanie wspaniała sala koncertowa i choć jeszcze jej nie ma, to jest już jej model - makieta w sali 1:10. W modelu wszystko musi się zgadzać - proporcje, rodzaj użytych materiałów, sposoby łączenia elementów, a nawet liczba osób na widowni. Wszystko po to, żeby dopracować idealne warunki akustyczne. Te "osoby" to specjalnie zamówione w japońskiej firmie Nagata Acoustics laleczki z tworzywa sztucznego. Przyleciały z Japonii specjalnym transportem, jest ich 1800 i każda w eleganckim czarnym ubranku. Nie mają żadnych specjalnych czujników, mają tylko tworzyć efekt pełnej sali. Japończycy lubią robić takie cudeńka, zadbali więc o każdy szczegół ich wyglądu. To stali bywalcy badawczych miniaturowych sal koncertowych w świecie.

Ostatnie zdjęcie

Mój komputer musiał pojechać do naprawy na 2 dni, zdążyłem jeszcze zrobić zdjęcie mojego obiadu - ruskich pierogów. Za naprawę zapłaciłem, komputer odebrałem i ... jest gorzej, niż było!

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Ciemnogród nie chce Miłosza

Do marszałka Sejmu wpłynął projekt uchwały w sprawie ustanowienia roku 2011 Rokiem Czesława Miłosza. Będzie to setna rocznica urodzin zmarłego 6 lat temu wielkiego poety. Jednak niektórym nie w smak takie uhonorowanie laureata nagrody Nobla. Ci niektórzy to m.in posłowie PiS związani oczywiście ze środowiskiem Radia Maryja. Twierdzą, że był pisarzem antypolskim i cytują wyrwane z kontekstu strofy twórczości Miłosza: "Polska ciemnogród", "Wysadziłbym Polskę w powietrze" i "Na polskość jestem uczulony". Doskonale wiem o co mu chodziło, z tym że ja nazywam to "polaczkowatością". I równie doskonale wiem, o co są wściekli przeciwnicy Miłosza. Bo właśnie takimi jak oni gardził poeta, to ich miał na myśli. To czołowi i typowi przedstawiciele polskiego ciemnogrodu z Radiem Maryja i ojcem dyrektorem Rydzykiem na czele. Największe ksenofoby i ciemniaki w tym i tak zacofanym kraju. Rok Miłosza świętowany będzie m. in.na Litwie, w USA, we Francji, w Chinach, Indiach, Izraelu, Rosji. Tylko rodacy (ciemniacy) we własnym kraju robią fochy i kompromitują ten kraj w świecie. Jak zwykle.

P.S. To samo co Miłosza, mierziło również Mrożka. Dlatego po tęsknym powrocie do kraju z 30-letniej emigracji (ostatnio Meksyk) wytrzymał tu zaledwie 8 lat i szybko wyniósł się do Nicei.
Oczywiście to uproszczenie z mojej strony, ale mniej więcej i o to chodziło.

niedziela, 1 sierpnia 2010

Zbrodnia w sierpniu 1944

Dzisiaj mija 66 rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Był to jedyny tak wielki zryw wyzwoleńczy w okupowanej Europie, dokonany przez największą podziemną armię II wojny światowej. Trwał przez 63 dni. Jugosłowianie też mieli duży ruch oporu, ale ich siły operowały raczej w zalesionych terenach górskich poza miastami. Nasza Armia Krajowa działała i w wielkich miastach, zwłaszcza w Warszawie, jak i w lesie. Powstanie Warszawskie musiało upaść, bo Armia Czerwona z premedytacją zatrzymała się w swej ofensywie na linii Wisły, dosłownie na przedpolach warszawskiej Pragi. Przez długie lata komuniści wmawiali nam, że wówczas wojska radzieckie były tak wyczerpane kolejnymi zwycięstwami, iż nie miały już mocy przeciwstawienia się kontrnatarciu pancernych dywizji niemieckich. W wydanej w tym roku książce wieloletniego rosyjskiego dysydenta Nikołaja Iwanowa zawarte są dane, które w istotnych kwestiach uzupełniają naszą wiedzę o wydarzeniach sprzed 66 lat. Iwanow dotarł do nieznanych dokumentów z sekretariatu Stalina i sowieckiego sztabu generalnego, z których jasno wynika, jakie decyzje podejmował wówczas Kreml. Wbrew propagandzie Armia Czerwona wtedy była w świetnej formie, doskonale zaopatrzona w amunicję, żywność etc., z dobrze działającymi wojskami inżynieryjnymi. Stalin nie bacząc na zmarnowanie szansy szybkiego marszu na Berlin i na niepotrzebne straty własne, przedkładając cele polityczne nad wojskowe, perfidnie rozkazał zatrzymać się i absolutnie nie udzielić wsparcia powstańcom z "pańskiej" Armii Krajowej.
Można się jak co roku zastanawiać, czy Powstanie było słuszną decyzją, czy dowódcy AK niepotrzebnie spowodowali śmierć 250 tysięcy warszawiaków, czy też był to ze wszelkich miar konieczny, bohaterski i patriotyczny zryw. Ale na pewno to co zrobił Stalin, było kolejną jego zbrodnią.