piątek, 19 września 2008

Żywotność olbrzyma



Chociaż od powalenia olbrzyma upłynęły zaledwie 3 dni, jego gałązki wygięły się do pionu, kontynuując wzrost we właściwym kierunku. Natomiast wszystkie inne "normalne" krzaczki onętka już właściwie zakończyły swój żywot. Pięknie i długo kwitły, ale przypłaciły to krótszym życiem, co widać na zdjęciu.

P.S. Około czwartej nad ranem obudziłem się z potwornym bólem głowy. Nie miałem w domu ibupromu ani etopiryny, więc ubrałem się, żeby pójść kupić leki na stacji benzynowej BP. Po drodze zmieniłem zamiar, bo ze względu na moją dwunastnicę właściwie nie wolno mi łykać takich środków. Postanowiłem po prostu pospacerować nad wodą, pooddychać świeżym zimnym powietrzem i dotlenić mózg. Przechodząc koło tunelu zauważyłem sączącą się z niego nikłą niebieskawą poświatę. Zaintrygowany podszedłem po cichu do wlotu tunelu, ale w miarę mojego zbliżania się światło zaczęło przygasać. Nie wziąłem oczywiście z sobą latarki, ale chcąc tam zajrzeć, zrobiłem może dwa kroki wgłąb tunelu i wtedy poczułem intensywny zapach czegoś nieznanego. Choć było ciemno, w oczach zrobilo mi się jeszcze ciemniej i urwał mi się film.

Ocknąłem się na "moim" murku nad Bagrami z puszką piwa "Tatra" w ręku. Sęk w tym, że nigdy tego piwa nie piję, a po drugie, od dwóch miesięcy w ogóle nie piję alkoholu. Poza tym było już całkiem jasno, a mój zegarek wskazywał godzinę ósmą. Co się ze mną działo przez 3,5 godziny?
Wyrzuciłem puszkę w krzaki jakby mnie parzyła i poszedłem do domu oszołomiony tym co zaszło. Tunel po drodze wyglądał zwyczajnie, a ja już nie wiedziałem czy to nie był sen, albo czy to z moją głową jest coś nie tak. W domu zaraz ogarnęła mnie przemożna potrzeba snu. Spałem do 11-tej, wypiłem herbatę i zadzwoniłem do działu Interwencji "Gazety Wyborczej". Opowiedziałem dyżurnemu redaktorowi o całym zdarzeniu, jak i o poprzedzających go dziwnych zjawiskach. W odpowiedzi usłyszałem, żebym z "takimi rewelacjami" poczekał do 1 kwietnia. Wtedy może na Prima Aprilis wydrukują taki kawał. Chyba pójdę do sklepu po wódkę.

Brak komentarzy: