wtorek, 23 września 2008

Jesień i sztolnie

Dzisiaj jest właściwy kalendarzowy początek jesieni, ale od dwóch tygodni jest paskudnie. Gdzie ta osławiona Złota Polska Jesień?

Wczoraj wspomniałem o zatopionych sztolniach, gdzie chodziliśmy się kąpać w czasie wakacji w Kluczach. Nie wiem czego to były kopalnie, ale skoro to w pobliżu Olkusza, można mniemać, że wydobywano tu srebro, ołów lub cynk. W każdym razie, chociaż to miejsce było dość odległe od naszej siedziby, chętnie tam z rodzicami chodziliśmy. Gdy już byliśmy na krawędzi jakby krateru, z góry były widoczne obie sztolnie, jako dwa różnokolorowe wielkie oka. Jedno brązowe, drugie szmaragdowo-zielone. To brązowe miało nieco cieplejszą wodę, zielone - chłodniejszą, ale milszą dla oka i jakby czyściejszą, w dodatku posiadało atrakcję w postaci pływających w nim potężnych dwóch drewnianych bali, służących nam za środek lokomocji żeglugi śródlądowej. Nie wiem jakim czynnikom zawdzięczały tamte wody różne kolory, ale było to bardzo malownicze, poza tym był zawsze luksus wyboru "kąpieliska".
Raz jeden plażowanie przykro się dla mnie skończyło. W płytkiej wodzie tuż przy brzegu "zielonego oka" nadepnąłem na denko od butelki z wystającym szpicem. Krew bardzo obficie płynęła z rany, tak że zabrała mnie karetka pogotowia. Rana była szyta i dostałem bolesny zastrzyk przeciwtężcowy, bo jakiś cham wrzucił szkło do wody, gdzie kąpały się dzieci.

P.S. Deszcz pada kilka dni, a w tunelu prawie sucho. W tej niewielkiej ilości wody na dnie, pomimo ogólnej czerni błota, widać jakieś rdzawe przebarwienia. Poza tym sporo śladów, jakby małych ptasich stóp, jednak są jakieś dziwne. No i co tam robiło stadko ptaków? Czasem widywałem tam kosa i dziką kaczkę, nigdy jednak nie zostawiały tyle i takich właśnie śladów. Jakby miały spuchnięte te swoje małe łapki.

Brak komentarzy: