sobota, 16 maja 2009

Uwaga na Aerofłot

Po obejrzeniu filmu dokumentalnego chciałem dowiedzieć się czegoś bliższego o mieście Kaszgar. Leży ono w zachodnich Chinach i zamieszkałe jest w większości przez Ujgurów. Przy okazji w internecie natrafiłem na relację z ciekawej wyprawy rowerowej trzech Polaków. Mieli pomysł na przejechanie rowerami ze stolicy Kirgizji, Biszkeku do Kaszgaru właśnie. Pomijając wszelkie optymalne trudności w podróżowaniu, mieli dość charakterystyczną przygodę z linią lotniczą Aerofłot. Lot z Warszawy do Moskwy, a potem do Biszkeku przebiegł w miarę normalnie, gorzej było z rowerami, które uczestnicy wyprawy wysłali do Biszkeku także Aerofłotem. Gdy wylądowali w Biszkeku i chcieli odebrać rowery, okazało się że ich nie ma. Urzędasy z Aerofłotu udawali, że ich szukają, ale nie robili nic. W końcu po tygodniu nerwów i straty czasu wreszcie jakimś cudem udało się ustalić, że rowery nie wiadomo dlaczego i przez kogo zostały wysłane do miasta Urumqi w tej samej ujgurskiej prowincji, co Kaszgar.
Ayano też miała podobne doświadczenie i przyjechała kiedyś do mnie bez bagażu, który gdzieś zaginął. Po kilku dniach dopiero któregoś wieczoru dostarczono go do naszego domu. Dobrze że w ogóle się znalazł.

P.S. W Biszkeku można się porozumieć po angielsku (i oczywiście po rosyjsku), mieszkańcy kochają Amerykę i choć po angielsku mówią słabo, chętnie szkolą język. Zwłaszcza młodzi, którzy kończą szkoły i pragną studiować na American University in Kyrgizstan, ponoć najlepszy w kraju. Co do jedzenia, to abstrahując od ataków ptasiej grypy, uczestnicy wyprawy chwalili bardzo kurczaka zapiekanego z ciastem. Tak im smakował, że jedli go codziennie.
Natomiast w Kaszgarze bez znajomości języka mandaryńskiego lub uyghuru, porozumienie się z miejscowymi jest bardzo trudne i zabiera mnóstwo czasu. Wynika to z zupełnie odmiennej kultury, gdzie nawet zwykłe gesty oznaczają co innego, niż myślimy. Nawet zamówienie potrawy w jadłodajni nastręcza trudności.

Brak komentarzy: