wtorek, 19 maja 2009

Dwa cmentarze

Parę dni temu, gdy informowałem Ayano o śmierci kolegi, mówiłem że choć trwają słoneczne dni, nie chciałbym żeby w dniu pogrzebu zaczęło lać. I oczywiście pomimo słonecznego poranka i przedpołudnia około 13-tej zaczęło się chmurzyć, a gdy szedłem do tramwaju, już lało. Wziąłem z domu parasol, ale musiałem w kiosku kupić następny, bo dotychczasowy okazał się zepsuty. Na szczęście burza prześcignęła tramwaj i gdy dotarłem na cmentarz, z powrotem świeciło słońce. Spotkałem tam wielu kolegów i znajomych, Józia żegnało pół Krakowa. Po ostatnich słowach księdza zabrzmiały dźwięki 2 utworów granych na trąbkach przez dwóch muzyków, znakomicie harmonizujących z tą smutną ceremonią. Po pogrzebie pojechałem z dawnym kumplem markiem K. i jeszcze jednym znajomym na Kazimierz, zostawiliśmy samochód na parkingu i poszliśmy na wódkę do jednej z knajp w okolicy Placu Żydowskiego. Po jakimś czasie Markowi przyszedł do glowy pomysł wypicia wódki w naszym dawnym stylu, czyli nie w knajpie, a gdzieś na ławce, albo w jakimś zacisznym miejscu w plenerze. Kupiliśmy więc flachę, napój i 3 plastikowe kubeczki i ruszyliśmy w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca. Nie były to już dawne czasy i trudno było owe miejsce znaleźć, ale przypomniałem sobie, jak kiedyś piłem z kolegami na cmentarzu żydowskim. Poszliśmy tam więc, ale znowu zaskoczył nas znak czasu. Kiedyś nikt nie zwracał uwagi na to kto wchodzi lub wychodzi przez bramkę tego cmentarza, a wczoraj wyskoczył portier i po krótkiej rozmowie z Markiem coś mu wręczył. Okazało się, że są to 3 kipy (judaistyczne mycki na głowę). Teraz wreszcie szanuje się religijne i narodowe obyczaje innych nacji w tym kraju. Strażnik prosił tylko o spokojne spożycie alkoholu i przyszedł do nas po chwili na drinka. Trzeba nas było widzieć, jak wszyscy trzej katolicy w żydowskich kipach na głowie rozmawiamy i pijemy wódkę obok starych nagrobków z hebrajskimi napisami. Wypiliśmy oczywiście za spokój duszy tu pochowanych. Nie wziąłem kipy na pamiątkę, bo przy wyjściu zwróciliśmy je strażnikowi.

Brak komentarzy: