poniedziałek, 19 stycznia 2009

Różne bóle

Przy codziennym rytuale porannej męki wstawania uświadomiłem sobie, jak dawno już nie pamiętam czasów bez bólu. Chyba 20 lat temu w zapomnienie odeszły te szczęśliwe czasy, kiedy po prostu nic mnie nie bolało. Wtedy nie zwracałem uwagi na ten fakt, bo była to rzecz normalna. Oczywiście w żaden sposób nie porównuję się do prawdziwie cierpiących, ciężko chorych ludzi, którzy myślą o eutanazji. Ale od wspomnianych 20 lat stale mnie boli ząb, drugi ząb, albo dziąsła. Jak nie zęby, to głowa, kręgosłup lub lewy bok. Jeśli nie lewy, to prawy, albo całe plecy lub kręgi szyjne. Dochodzą do tego silne bóle brzucha, od zeszłego roku wiem, że to ranki na dwunastnicy, a bolało przez 12 lat. Naprawdę, tak przywykłem do stanu permanentnego bólu, że jeśli zdarzy się dzień bez niego, to jestem w jakiejś euforii, jakby jakiś cud z nieba zesłano. Sęk w tym, że takich dni już nie pamiętam.
Mimo wszystko z tymi bólami wszelkiego rodzaju da się żyć i działać. Nawet teraz, gdy piszę ten tekścik, pobolewa mnie trochę głowa i kręgi szyjne. I co z tego? Zaraz zażyję majamil, przejrzę notatki, zjem obiad i pojadę na zajęcia.

Brak komentarzy: