

Przyjechał fachowiec i naprawia mojego Philipsa. Teraz pojechał po specjalny kabel do odmagnesowywania kineskopu. Okazało się, że już w fabryce przy składaniu przedziurawili śrubą ten kabel, a ja cały czas zastanawiałem się, skąd czasem bierze się czerwonawa plama u góry ekranu. I tu jest następny przykład mojego fatum; nawet kupując telewizor, musiał mi się dostać taki z uszkodzeniem fabrycznym. Pozostaje pytanie, dlaczego nie zauważono tego przy naprawie gwarancyjnej? TV-zor już działa, ale postanowiłem dołożyć jeszcze te 40 zł za ten kabel, żeby wszystko było jak należy.
Nawiązując do napraw wszelkiego rodzaju, to chociaż mam jakie takie pojęcie o technice, to widzę teraz, że to już nie to samo co kiedyś, gdy wymieniałem bezpiecznik w TV-zorze, czy lutowałem widoczne uszkodzenie. To samo z samochodami. Teraz bez komputera nie ma mowy o zdiagnozowaniu uszkodzenia samochodu naszpikowanego elektroniką. A 23 lata temu swoją karetkę-fiata naprawiałem śrubokrętem i młotkiem, czasem pacjent leżał na noszach w samochodzie. Po otwarciu maski silnikowej dzisiejszego samochodu taki kierowca jak ja, nie ma pojęcia, gdzie co jest i jak się za coś zabrać, nawet nie ma sensu się zabierać za naprawę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz