wtorek, 25 listopada 2008

Eeeee! Judasz


Polskie "eeee" ma zupełnie inne znaczenie i wydźwięk niż japońskie "eeee". Nie wiedziałem, że pójdę do feralnego sklepu, dopiero po wyjściu z domu i ujrzeniu śniegowego błota zdecydowałem się na bliższą drogę, dlatego nie wziąłem z sobą żarówek: spalonej i niechcianej 60-watowej. W sklepie do standardowych zakupów kulinarnych dołączyłem żarówkę, a przy kasie poprosiłem o sprawdzenie jej, czy działa. Pani kasjerka odmówiła z powodu braku odpowiedniego urządzenia, a ja poinformowałem ją o poprzednim zakupie nieświecącej żarówki. "No przecież może pan z paragonem przyjść i wymienić" - usłyszałem. "A dlaczego mam łazić tam i z powrotem po błocie i chłodzie?". Usłyszawszy dyskusję kierowniczka wypełzła ze swojego biura i znowu jak kiedyś mrucząc na moje "fochy" wykręciła żarówkę ze swojej lampki na biurku i sprawdziła. "No i proszę, świeci! A pan jak zwykle wymyśla jakieś bzdury!". - "czy ja za 1 złoty i 25 groszy miałbym wymyślać aferę?". A pani kierowniczka: "Eeee! Różni tu przychodzą i kombinują!"
I taki jest w tym sklepie szacunek dla klientów. Zamiast przeprosić i troszkę się powstydzić, szefowa traktuje cię jak potencjalnego kombinatora i złodzieja. Za 1,25 zł. Przecież ja nawet nie żądałem wymiany, tylko sprawdzenia. I zapłaciłem, choć nie powinienem za nastepną żarówkę. Po sprawdzeniu.

Po 9,5 latach i wielu złośliwościach ze strony sąsiadów, a właściwie sąsiadek zamontowałem dzisiaj przy pomocy Zbyszka wizjer w drzwiach wejściowych. Ten zabieg ma raczej psychologiczne znaczenie, bo nie będę przecież czuwał non-stop przy "judaszu", żeby kogoś przyłapać na nieetycznym zachowaniu. Jednak potencjalny sprawca nigdy nie będzie wiedział, czy właśnie akurat na niego nie patrzę. Myślę, że wiele "kawałów", jak kradzieże haczyków, tupanie itp. właśnie ma swój koniec.W przeciwieństwie do większości sąsiadów przez tyle lat nie uważałem "judasza" za konieczność, ale realia życia w tej społeczności zweryfikowały moje poglądy.

Brak komentarzy: