poniedziałek, 3 listopada 2008

Paskudne dni


Nastała epoka błota. Dzisiejszy dzień jest typowym przykładem takiego okresu. Chodzi mi o błoto bez konkretnego deszczu. Niby deszczu nie ma, ale w powietrzu utrzymuje się zimna wilgoć, asfalt jest mokry, a poza nim robi się błoto. Niebo zasnute jednolitą szarą nisko wiszącą warstwą chmur, tak że przez cały krótki już dzień jest ciemnawo. Ohyda. Już lepszy lekki mrozik; i zdrowszy, i błoto skostnieje. Czekam na zimę. Będę musiał w ogródku zabezpieczyć od mrozu dwa krzewy hortensji.
Zastanawiam się nad sposobem, bo nie wiadomo jaka ta zima będzie.

Po południu mam zajęcia w Centrum Językowym UJ. Niestety rodzaj aktualnie prowadzonych zajęć jest dla mnie uciążliwy. Przez kilka lekcji z rzędu będą polegały na słuchaniu nagranych tekstów japońskich i wypełnianiu według tego arkuszy testowych. Po pierwsze niezbyt dobrze słyszę dźwięk z tych małych komputerowych głośniczków, po drugie wszelkie objaśnienia i rubryki w arkuszach są w języku angielskim. Kurs jest pomyślany dla studentów, którzy obligatoryjnie mają znać ten język od szkoły średniej. Mnie niestety w czasach wczesnej młodości zmuszano do nauki języka rosyjskiego. Angielskiego uczył się kto chciał poza szkołą, za pieniądze.
Poza tym dlaczego w Polsce żeby uczyć się japońskiego, trzeba posługiwać się angielskim?

P.S. Mój wczorajszy prosty obiad: ziemniaki puree, fasolka szparagowa i jajka sadzone, ale przemieszane.

Brak komentarzy: