środa, 5 listopada 2008

Historia

Jesteśmy wszyscy świadkami ważnego momentu w historii nie tylko Stanów Zjednoczonych. To co przez ponad 230 lat nie mieściło się w głowie nikomu, właśnie się dokonało. USA mają czarnoskórego (prawie) prezydenta. To prawdziwy przełom. A ja przy okazji uświadamiam sobie, jak wielu wydarzeń historycznych miałem i mam okazję być świadkiem.
Przez większość mojego życia (36 lat) tkwiłem w siermiężnej i monotonnej PRL-owskiej rzeczywistości, bez żadnych praktycznie zmian w tej szarzyźnie. Aż te zmiany i wydarzenia zaczęły następować jedna po drugiej. Jeszcze w głębokiej komunie na papieża został wybrany Polak i obserwowałem jego wspaniały pontyfikat przez 26 lat. Patrzyłem jak powstaje Solidarność i społeczeństwo zaczyna się buntować. Przeżyłem stan wojenny, internowanie i uwięzienie po ucieczce. Byłem świadkiem rozpadu ZSRR i końca apartheidu w RPA. Widziałem, jak Niemcy rozwalają Mur Berliński. W latach 70-tych często jeździłem do Berlina Wschodniego w interesach (nielegalnych). Patrzyłem z daleka (od strony wschodniej nie było mowy o zbliżeniu się) na ten mur i marzyłem, żeby znaleźć po drugiej stronie. Kiedyś urzeczywistniłem to marzenie na kilka godzin dzięki cudzemu paszportowi. Teraz bez paszportu mogę jeździć po całej prawie Europie.
Poza tym mam szczęście mieszkać w Krakowie, niewielkim w skali światowej mieście. Jednak w tym małym mieście widziałem wiele osobistości. Z okna naszego mieszkania przy ulicy Basztowej, za komuny oprócz spontaniczno-przymusowych pochodów 1-majowych, widziałem w otwartych limuzynach generała De'Gaulla i władcę Etiopii - cesarza Haile Selassie. W Rynku Głównym w różnych epokach - prezydenta USA Jimmy Cartera, kanclerza Willy Brandta, królową Elżbietę II i wiele innych wielkich tego świata, nie licząc wizyt Jana Pawła II. Muszę powiedzieć szanownym japońskim czytelnikom, że łatwiej w Krakowie z bliska zobaczyć cesarza Japonii, albo japońską księżniczkę, niż w samej Japonii. Razem z Ayano w Rynku byliśmy całkiem blisko, kilka metrów od cesarskiej pary.
Niestety byliśmy też i wszyscy jesteśmy świadkami niebywałej ekspansji terroryzmu. Tego kiedyś nie było. Atak na wieże WTC był dla mnie szokiem, a przecież byłem tylko widzem.
W przedziale wiekowym 10 - 15 lat żałowałem, że urodziłem się za późno, żeby wziąć udział w wojnie. Dopiero po upływie lat człowiek, który nie zaznał wojny, wie co ona naprawdę znaczy.

Brak komentarzy: