wtorek, 18 listopada 2008

Mniejsza gehenna

Wczoraj był dzień wykładów, a dzisiaj dzień gehenny z podróżą i załatwianiem spraw w Urzędzie Pracy. Wcześnie rano i jeszcze po wyjściu z urzędu widziałem zamarzniętą wodę we wszystkich kałużach, ale było cieplej niż wczoraj. To dlatego, że pomimo minusowej temperatury nie było w ogóle wiatru. Zawsze wolę minus 5 stopni bez wiatru, niż plus 5 z wiatrem.
W biurze tym razem poszło trochę lepiej niż poprzednio, bo po pierwsze miałem numerek 14, a nie 24, po drugie uprzedziłem urzędniczkę (za każdym razem jest inna), żeby nie wciskała mi niby-pomocy i nie wysyłała do bzdurnych ofert tylko po to, żebym przybijał pieczątki o niepodjęciu pracy. To tylko strata czasu i pieniędzy. Uprzytomniłem jej, że niepotrzebnie wydaję na fikcję pieniądze (koszty przejazdu), zamiast kupić chleb i zupę. W efekcie stwierdziła,że jest koniec roku i ona nic konkretnego dla mnie nie ma i wyznaczyła następny termin na 13 stycznia. Uff.

Brak komentarzy: