poniedziałek, 6 października 2008











Spodziewałem się wczoraj gości po południu, więc upiekłem urodzinowy śliwobrzoskwiniowiec. Tym razem w lepszej wersji od poprzedniej, bo śliwki najpierw poddusiłem na patelni w wodzie z cukrem. Za pierwszym razem położyłem śliwki surowe na cieście i posypałem cukrem. Też było dobre, ale to wczorajsze było doskonałe (to ocena mojej siostry z mężem).
Chwalenie się prezentami nie jest może w najlepszym tonie, ale jeden dość oryginalny trzeba pokazać. Jest to komplet do pisania chińskich znaków. Różni się od znanych mi tradycyjnych przyborów japońskich, bo jest chiński - jak mniemam.
W zamykanym puzderku jest czerwona maź do pieczątek autorskich.

Brak komentarzy: