poniedziałek, 30 czerwca 2008

Rakowice

Poszliśmy wczoraj na ostatni z czterech cmentarzy, które co roku odwiedzamy. To Cmentarz Rakowicki. Jak zawsze pojechaliśmy pociągiem na Dw. Główny, a potem pieszo na cmentarz, z tym że postanowiliśmy wcześniej zjeść obiad "na mieście". Wyglądało to tak, że z dworca przeszlismy na Plac Matejki, gdzie w naszej starej "Hae" ("Jadłodernia", potem "Nana", za komuny "Obywatelska" i "Jagienka") zjedliśmy bardzo dobre eskalopki. Swego czasu nazwaliśmy ten lokal "Hae" z uwagi na bzyczące zawsze tam muchy, a mucha po japońsku, to własnie "hae". Teraz po muchach nie ma śladu, a porcje obiadowe, jak zawsze podają ogromne (kiedyś jeszcze większe).
Na tym starym cmentarzu spoczywa mój dziadek i babcia ze strony ojca, a także jeden z jego braci. No i także pradziadek.
Odwiedzamy też 3 groby w Alei Zasłużonych, to artyści których znałem osobiście. Zapalamy też lampkę na grobie Tadeusza Kantora. Potem przechodzimy na drugą stronę ulicy Prandoty i tam jest jeszcze jeden grób znajomej Ayano. Stamtąd mieliśmy jeszcze darmowy pokaz lotniczy w wykonaniu świetnego litewskiego pilota. Chociaż było dość daleko, rozpoznałem go po charakterystycznym dźwięku silnika i po brawurowej akrobacji (widzieliśmy go w sobotę).

Brak komentarzy: