środa, 25 czerwca 2008

Salwator

Wybraliśmy się wczoraj po południu na salwatorski cmentarz. Po drodze załatwiliśmy sprawę przesyłki pocztowej na ul. Franciszkańskiej. W naszej dzielnicy się nie dało, bo w punkcie nadawczym Pocztexu nie mają kopert "bąbelkowych". Na wszelki wypadek kupiliśmy też znicze nagrobkowe w kiosku pod Filharmonią, bo dochodziła już 18-sta. Ayano obawiała się nawet, że cmentarz na Salwatorze mogą zamykać właśnie o tej porze. Jednak wszystko było otwarte, łącznie ze stoiskami kwiatowo-zniczowymi. Zapaliliśmy lampki na grobach Wiesława Dymnego, Joanny S., (znajomej Ayasi) i Stanisława Lema, jak co roku. Z tym że u Stanisława Lema od niedawna, przecież jeszcze 3 lata temu Ayano rozmawiała z Nim w Jego domu, z czego jest nagranie.
Wracając wstąpiliśmy do nowootwartej kawiarni nieopodal pętli tramwajowej, bardzo zresztą przyjemnej i wbrew pozorom dość przestronnej. Usiedliśmy na zewnątrz pod parasolem i w wygodnych wiklinowych fotelikach. Ayano zjadła do kawy nieznane sobie do tej pory ciasto miodowe ( wcale nie za słodkie, a nawet lekko kwaskowate), a ja wypiłem również po raz pierwszy piwo Pauliner - ciemne, ale nie porter. Może jego produkcja oparta jest na jakiejś starej recepturze ojców paulinów?
Potem zrobilismy sobie solidny spacer przez Plac Na Stawach i ul. Smoleńsk pod filharmonię, gdzie wsiedliśmy w tramwaj do domu.

Brak komentarzy: