wtorek, 29 kwietnia 2008

Rozmowy

Wczoraj przed domem zagadnąłem sąsiadkę - mamę tego ryczącego berbecia i poprosiłem ją o zamykanie drzwi od ogrodu w czasie tych "koncertów". Opowiedziała, jak to dziecko płacze i krzyczy zupełnie bez powodu. Wtedy jako były ojciec małych dzieci wyjaśniłem jej, że zawsze jest
powód płaczu malucha: albo jest głodny, albo ma mokro lub lepko w pielusze, albo jest chory, czy
wreszcie po prostu chce zwrócić na siebie uwagę, bo czuje się samotny. Ale te wszystkie rzeczy matka powinna wiedzieć.
Po południu i pod wieczór włączał się bez powodu (a właściwie z powodu uszkodzenia) alarm w firmie naprzeciwko. Oczywiście całe wycie prosto w moje okno. Nawet Ayano w Japonii ( przez skype'a) słyszała, chociaż okno było wtedy zamknięte. Poszedłem więc dzisiaj rano do szefa firmy
z prośbą, żeby w związku z nadchodzącym "długim weekendem" coś z tym zrobili, bo cholerny alarm może wyć tyle dni, ile zakład będzie zamknięty. Usłyszałem kretyńską odpowiedź, że to nie
ich wina, bo alarm się psuje. I że nie będzie tak źle, a oni i tak za parę dni się stąd wynoszą.
Do cholery! Doskonale wiem że alarm wyje, bo jest zepsuty. Ale to ich alarm i oni powinni go naprawić. Jednak szef nie będzie teraz inwestował w naprawę alarmu, bo i tak się wyprowadzają.
Z tym że ta wyprowadzka "za parę dni" trwa już od 2 lat. Wiem że już niedługo, jednak to może być jeszcze parę miesięcy. Panowie kończą robotę, jadą do domu, gdzie odpoczywają, a tu zostawiają nam swój piekielny jazgot w perspektywie.

Brak komentarzy: