sobota, 6 sierpnia 2011

Maleńkie "coś"




Oba sukulenty chowają się zdrowo, jednak moja dusza eksperymentatora nie śpi. Gdy parę tygodni temu zrobiliśmy sobie z Ayano małą wycieczkę do Wieliczki (ale nie do kopalni soli), kupiliśmy tam m.in. paczkę suszonych daktyli. Oczywiście po zjedzeniu dwóch pierwszych suszek odłożyłem pestki, a potem wsadziłem je do ziemi w pojemniku po margarynie i podlałem wodą. Przez ten cały czas nie myślałem o sadzonce, było paskudnie i zimno, kubełek stał sobie na parapecie. W ostatnich dniach zrobiło się ciepło i zacząłem zastanawiać się, czy nie wystawić tego na słońce. Wczoraj wieczorem wpadłem na pomysł, żeby umieścić "doniczkę" pod nocną lampką, a dzisiaj rano w tym miejscu, gdzie zagrzebałem dwie pestki, zauważyłem maleńkie zielone COŚ. Nie wiem, czy to nie jakiś przypadkowy chwaścik, ale podlałem to i trzymam znowu pod lampką, bo na zewnątrz jest co prawda 27 st. C, ale nie ma słońca. A nuż widelec wyrośnie mi jakaś palemka daktylowa?

3 komentarze:

przewodnikpokrakowie pisze...

No to trzymam kciuki za hodowlę :)
Takiego, jak na pierwszym zdjęciu, mam na podłodze, bo osiągnął już 1,3 m.

bogayan pisze...

Ja takie właśnie coś, gdy robi się za duże (po około 6 - 7 latach), przesadzam do ogródka wiosną - latem, gdzie dożywa swoich dni do zimy. Najpierw odrywam małe odgałęzienie jako nowe dziecko i wsadzam do doniczki. Ten obecny jest już trzeci od 1995 roku. Pozdrawiam.

bogayan pisze...

P.S. Nazywamy z Ayano ten sukulent "Toge-chan", czyli po japońsku kaktusik.