piątek, 23 kwietnia 2010

"Podejrzani" ludzie i takież jajo





W latach 70. miałem kolegę, którego rodzice w PRL byli "podejrzaną prywatną inicjatywą" i zajmowali się masową hodowlą kur. W swoich kurnikach trzymali 20 lub 30 tysięcy niosek, a ich syn co tydzień przynosił mi dużą papierową torbę pełną jaj z podwójnymi żółtkami, jakich nie chcieli dostarczać hurtowniom za tą samą cenę co pojedyncze. Ja rewanżowałem się zawsze jakąś butelczyną. Potem przez długie lata nie spotykałem się z takimi bliźniaczymi jajkami, ale wczoraj wśród kupionych w naszym płaszowskim sklepiku znalazłem jedno wyjątkowo wielkie. Podejrzewałem nawet że pochodzi od gęsi, ale po ugotowaniu i przekrojeniu go dowiedziałem się prawdy. Jajo zostało uroczyście zjedzone wraz z drugim normalnym (choć też niemałym) z sosem pomidorowym i ryżem.
Dzisiejsze śniadanko, to świeżutka bułka z białym serem i miodem gryczanym.

Brak komentarzy: