sobota, 10 kwietnia 2010

Janka poszła na wojnę


Gdy w środę oglądałem w TV transmisję z uroczystości katyńskich, z ust premiera Tuska po raz pierwszy usłyszałem (i zapewne większość Polaków), że wśród pomordowanych oficerów była też kobieta. To Janina Dowbor-Muśnicka Lewandowska, córka narodowego bohatera - generała Dowbor-Muśnickiego, żona Mieczysława Lewandowskiego - instruktora szybownictwa. Gdy zginęła w Katyniu jako jedyna kobieta, miała 32 lata i ukończone konserwatorium muzyczne, szkołę pilotażu, była świetną narciarką i równie świetnie jeździła konno. Jako pierwsza Europejka skoczyła ze spadochronem z ponad 5 tys. metrów wysokości. Gdy wybuchła wojna, wstąpiła do wojska. Miały się wtedy odbyć mistrzostwa szybowcowe w Warszawie i ona chciała wygrać, ale wojna zniszczyła nie tylko to marzenie. 27 kwietnia miała obchodzić urodziny, ale strzelono jej w tył głowy w Katyniu. Po wkroczeniu wojsk sowieckich do Polski mogła uciec z kolegami z aeroklubu na Węgry, ale wolała niestety zostać. Dostała się do niewoli w obozie w Ostaszkowie, potem w Kozielsku. Ocaleni z katyńskiej zbrodni żołnierze wspominali ją, jako dzielnie znoszącą 4-miesięczne obozowe niewygody jedyną żołnierkę Jankę.
Na zdjęciu Janina Lewandowska z mężem Mieczysławem na podpoznańskim lotnisku Ławica przy dziwnie dla mnie wyglądającym przedwojennym szybowcu.

Brak komentarzy: