czwartek, 18 lutego 2010

Smażenie wstępne




Po obiedzie korzystając z reszty taniego prądu (do ok. 14:20), zrobiłem szybko ciasto naleśnikowe (na ok. 250 g mąki - 2 jajka, szklanka mleka, szklanka wody + trochę oliwy i sól) i usmażyłem 8 i pół naleśnika. Pół, bo jednego za wcześnie chciałem przewrócić na drugą stronę i rozdarł się. Do rozbełtania ciastowej mieszaniny posłużyła mi tzw. firlejka (tak nazywała ją moja Mama), którą dostaliśmy z Ayano od mojej cioci w Barwałdzie. W domu mam liczącą sobie z 50 lat firlejkę po Mamie. To ta na trzecim zdjęciu. Na następnym prezent od cioci. Obie zrobione są ręcznie przez lokalnych rzemieślników, ale widać postęp techniczny w postaci zwiększonej skuteczności bełtania, a także estetyki wykonania.
Na zdjęciu pierwszym gotowa masa naleśnikowa, na drugim - usmażone naleśniki ułożone na odwróconym talerzu (wg porady w internecie).

Brak komentarzy: