sobota, 6 lutego 2010

Nieprzewidziany happy end historii "Baltiego"

Jak ostatnio wspomniałem, w sprawie uratowanego z lodowej kry na Bałtyku psa zgłosili się jego szczęśliwi właściciele. Dwa dni później okazało się, że tych "właścicieli" jest sześcioro (!). Jednak do żadnej z tych osób "Balti" nie odniósł się przyjaźnie, co pozwalało stwierdzić, że właścicielami nie są. W efekcie załoga z zadowoleniem przyjęła psa w swoje szeregi i w prezencie sprawiła mu specjalne szelki ("żeby już nigdy nie musiał dryfować"), dzięki którym w czasie spacerów po pokładzie statku w czasie rejsu nie ma ryzyka wypadnięcia za burtę. Natomiast komendant organizacji "Straż dla Zwierząt" odznaczył całą załogę medalem za odwagę i serce dla zwierząt.
Nawiasem mówiąc, zastanawiam się co kieruje ludźmi, którzy świadomie kłamią wysuwając swoje prawa do nie swojego psa. Czy chęć zarobku i sławy przez reportaże w mediach? Czy jakieś zwichnięcia w psychice? Nie wiem. Moja siostra przedstawiła swoją hipotezę: może nawet wśród tamtych osób był właściciel Baltiego, ale niezbyt dobry dla psa, więc ten wyczuwając w załodze statku prawdziwych przyjaciół, wolał udawać że nie zna swojego byłego pana? Coś w tym jest.

Brak komentarzy: