poniedziałek, 30 marca 2009

Mały sukcesik i duża irytacja


Trzeci kwiat storczyka pięknie się rozwija, natomiast małe cynie nie cieszą tak bardzo. Z braku światła są blade, cieniutkie i za długie na swojej anemicznej łodyżce. Powinienem już przekopywać ogródek i jak najszybciej przesadzić je do gruntu, ale oczywiście wg prawa Murphy'ego od wczoraj leje deszcz. Z tego też powodu nie poszedłem za tory, by uiścić wszystkie miesięczne opłaty. Przyjrzałem się za to bliżej tabliczce na słupie przystanku tele-busa, a ściślej - widniejącej tam mapce przejazdów. I co się okazuje? Otóż nadal mowy nie ma o jeździe do centrum miasta. Proponuje się za to nam, mieszkańcom tej półwsi jazdę na jeszcze dalsze zadupie, czyli na Rybitwy i okolice. Jest to teren olbrzymi i bliżej położony jest Rynek Główny, ale nam łaskawie umożliwia się podróże na Terra Incognita, diabli wiedzą w jakim celu. Ktoś może ma tam wuja, ciocię lub nawet przedwojennego dziadka, ale przecież zdecydowana większość mieszkańców zainteresowana jest łącznością z miastem. Tam pracujemy, uczymy się i załatwiamy najróżniejsze sprawy. A ja tam, w dawnym miejscu zamieszkania mam najbliższą krakowską rodzinę.
Zadzwoniłem pod numer podany na tabliczce i rzuciłem w słuchawkę te wszystkie argumenty, a w odpowiedzi uzyskałem inny numer (tym razem płatny), pod którym mogę się wyżalić. Na razie tego nie zrobiłem, bo jeśli chodzi o Płaszów, to wszelkie interwencje są bezskuteczne. To przedpiekle skazane na swój los.

Brak komentarzy: