poniedziałek, 20 kwietnia 2009

Kino - cd.

Wczoraj napisałem o 2 krakowskich kinach, dzisiaj chciałbym uzupełnić temat. Jeśli chodzi o kino studyjne "Sztuka", to tam właśnie w latach 70' miałem okazję oglądać niesamowite filmy Bunuela. Puszczano też filmy Felliniego i innych europejskich reżyserów. Nie były to jakieś zakazane wówczas rzeczy, ale inne kina zwykle w repertuarze miały filmy prod. ZSRR, Bułgarii, NRD itd. Koszmarem (przynajmniej dla mnie) był "Miesiąc kina radzieckiego" w październiku, kiedy to w kinach nie grano innych filmów, niż "ruskie".Oczywiście były też filmy z USA i normalnego świata, ale zawsze już "przechodzone". Np. "Wejście smoka" z Brucem Lee zrealizowano w 1973 roku, a w Polsce ludzie bili się o bilety i taranowali bramy kin w 1982 r. W Warszawie pomimo obstawy milicji rozwalono szklane drzwi w którymś z kin. Władza w stanie wojennym chciała ludowi dać "igrzysk".
Wracając do kina "Sztuka" pamiętam znamienne wydarzenie. Pewnego razu z moim najlepszym kolegą ze szkoły podstawowej - Romkiem G., zapragnęliśmy zobaczyć szwedzki film "Moja siostra, moja miłość". Sęk w tym, że był to film dozwolony od 18 lat i tak drastyczny w treści, że sprawdzano dowody osobiste, a nawet chodziły pogłoski, że wpuszczają od 21 lat, a my mieliśmy po lat 14(!). Jednak znaleźliśmy sposób, żeby zjeść zakazany owoc. Wtedy wyjście z sali kinowej po seansie filmowym prowadziło wprost na ulicę św. Jana. Zaczekaliśmy więc na moment wypuszczania widzów i pod prąd wepchaliśmy się do sali gadając coś o zapomnianej parasolce. Tam natychmiast ukryliśmy się na leżąco między rzędami, lawirując tak, żby nie namierzyły nas łażące chwilę z latarkami bileterki szukające nie ludzi, ale zapomnianych parasolek (lub portfeli). Potem wystarczyło wyjść dyskretnie z ukrycia wraz z pierwszymi wpuszczanymi na salę "legalnymi" widzami. Był jeszcze problem, żeby nie zająć "zajętego" miejsca, bo wszystkie wtedy były numerowane, a kina były pełne. Jakoś znaleźliśmy 2 puste miejsca.Tak więc obejrzeliśmy ten film, który oprócz kazirodczych treści rzeczywiście był dość obsceniczny (jak na tamte czasy).

Brak komentarzy: