piątek, 13 lutego 2009

Polak potrafi

Wczoraj policja zatrzymała do kontroli drogowej wielką ciężarówkę z naczepą, wiozącą wielki czołg. Był też telefon na komisariat policji z punktu skupu złomu, do którego dotarła inna ciężarówka z czołgiem. Ani jeden samochód, ani drugi nie był wyposażony w odpowiednie dokumenty przewozu i ewentualnej sprzedaży czołgów na złom. Okazało się, że w drodze były jeszcze dwie takie ciężarówki z czołgami na naczepach. Szybko wyszło na jaw, że dwa czołgi T-34 i dwa T-55 zostały skradzione z poligonu wojskowego, gdzie jako wycofane z eksploatacji (T-34 już historyczne) służyły za strzelniczy cel helikopterom bojowym. Złodzieje wynajęli legalne firmy z ciężarówkami i potężnym dźwigiem, bo za tyle ton żelastwa po 60 groszy za 1 kg spodziewali się sporej sumy (ok. 16 tys. zł za jeden czołg). Ale gdzie umiar i rozsądek? Co prawda właściciele firmy transportowej i dźwigowej uznali złodziei za cywilnych pracowników Agencji Mienia Wojskowego (a wojsko często sprzedaje niepotrzebny sprzęt), ale żeby jechać bez "papierów" z czołgami do zwykłego punktu skupu, to trzeba naprawdę być ryzykantem, albo wariatem. Ponadto z wypowiedzi specjalisty w tej dziedzinie dla TV wynika, że gdyby złodziejom udało się skontaktować z kolekcjonerami broni z zachodniej części Europy, mogliby uzyskać ogromną kwotę. Za skompletowany T-34 nawet do 1 miliona euro, a nawet w przypadku braku jakichś elementów - na pewno nie cenę złomu. Złodzieje wykazali się i pomysłowością i głupotą, ale udowodnili, że Polak potrafi...

Brak komentarzy: