niedziela, 4 września 2011

Różnice kulturowe

Stały komentator spraw rosyjskich, autor cyklicznych felietonów "Z Rosji o Rosji" w "GW", Wacław Radziwinowicz opisuje, jak Rosjanie powoli uczą się kultury za kierownicą, w czym przeszkadzają im wybitnie ukochani przywódcy. Zmiana chamskich nawyków potrzebna jest zwłaszcza moskiewskim kierowcom. Dla nich piesi na jezdni, nawet na pasach są jak uprzykrzone muchy, które należy przegnać, wulgarnie skląć itp. Pozytywnie wyróżnia się na tle Moskwy Kaliningrad, którego mieszkańcy częściej jeżdżą samochodami po Europie, gdzie za takie zachowania inkasuje się solidny mandat. W Kaliningradzie (Kenigu, jak go nazywają młodzi mieszkańcy od niemieckiego Koenigsberg) kierowcy przepuszczają grzecznie pieszych na "zebrach". Kiedyś autor zaobserwował dziwne zachowanie pary młodych przyjezdnych z Moskwy, którzy w Kaliningradzie oniemieli ze zdumienia, gdy przy przejściu dla pieszych samochody zatrzymały się przed nimi. Stali jak wryci i nie wiedzieli, czy mają przejść, czy też jest to jakaś dziwna pułapka.
Do kodeksu drogowego wszedł już odpowiedni przepis o traktowaniu pieszych i kierowcy moskiewscy coraz częściej starają się go przestrzegać, nawet ostatnio w modzie zaczęło być kulturalne zachowanie, naśladowanie Europy. Niestety te pozytywne trendy skutecznie hamują ci, którzy narodowi powinni dawać dobry przykład, a postępują wręcz odwrotnie; pokazują obywatelom, jak w nosie mają przepisy i prawo. Ani Putin, ani Miedwiediew nigdy nie zapinają pasów bezpieczeństwa, gdy w obecności kamer zasiadają za kierownicą. Putin na zjazdy zaprzyjaźnionych motocyklistów przyjeżdża na swoim trójkołowym harleyu zawsze bez kasku. Kiedyś na czele orszaku 50 motocyklistów paradował po Moskwie - wszyscy bez kasku. Milicja (teraz poniekąd policja) na prasowe dywagacje odpowiedziała, że nieukaranie ich rozumie się samo przez się.
A ja obserwuję różnice kulturowe w innej dziedzinie i widzę, co komunizm zrobił z psychiką i poczuciem etyki Rosjan przez te kilkadziesiąt lat. Oglądam programy z żartami z ukrytą kamerą. Jest taki kanadyjski i jest rosyjski. Akurat ostatnio zbiegła się w czasie podobna tematyka tych psikusów, a ja zauważyłem diametralną różnicę pomiędzy nimi. Chociaż i w rosyjskim i w kanadyjskim programie głównym rekwizytem był mikrofon sikający wodą, to jednak inaczej się je odbierało. U Rosjan rzecz działa się na jakimś castingu śpiewaczym i "ofiara" kawału - niczego nieświadomy śpiewak/śpiewaczka w momencie zaczynania arii dostawała strumieniem wody w twarz, więc była faktyczną ofiarą niewybrednego żartu. U Kanadyjczyków mikrofon z wodotryskiem dostawała do ręki "ofiara" i podtykała pod nos świadomemu wszystkiego aktorowi i to jego twarz była pryskana wodą. Tutaj dowcip polegał na tym, żeby "ofiara" poczuła się zakłopotana tym, że komuś coś zrobiła. U Rosjan ofiara ma być ofiarą. Albo jeszcze jedna rzecz. W scenkach kręconych na basenach czy kąpieliskach, gdy akcja związana jest ze zmianą kostiumu, Rosjanie ordynarnie i niepotrzebnie filmują przebierającą się w kabinie kobietę. Ona w finale dowcipu wścieka się, ale gdy okazuje się, że to "kawał z ukrytą kamerą" - śmieje się zachwycona i wybacza wszystko. Kanadyjczycy w scenach plażowych tego nie robią, bo tam można za to trafić do więzienia. Rosjanie i Rosjanki muszą się jeszcze wiele nauczyć. Z tych filmików wynika, że rosyjskie kobiety potrafią być dość agresywne, ale nie znają swoich praw. Ale tam chyba jeszcze tych praw nie mają.

Brak komentarzy: