piątek, 23 września 2011

Jesienne refleksje


Prawie codziennie przechodzę koło tego opuszczonego ogrodu i zawsze wspominam mieszkającego kiedyś w tym domu dziadka z psem Amorem. Nie jestem miłośnikiem psów (od pewnego czasu), ale tego brązowego, wesołego i niehałaśliwego kundla szczerze polubiłem. Nie znając jeszcze jego imienia, nazwałem go "Niemój". Dziadek zawsze się złościł, gdy widział że podrzucam psu jakieś przysmaki. Pewnego dnia chciał mi wyjaśnić, dlaczego go to irytuje i zaprosił na "mały poczęstunek". Stamtąd uciekłem, bo poczęstunek okazał się ciepłym spirytusem z równie ciepłą oranżadą do popicia.
Kilka lat temu pan "Niemója" umarł, psa zabrano do schroniska (prawdopodobnie), a posesję kupił jakiś biznesmen z Bożej łaski. Zaczął od tego, że zamurował okna mieszkania i zrobił z niego magazyn. Furtka do ogrodu była zawsze zamknięta, ale teraz chyba od roku stoi otworem. Ogród całkowicie zapuszczony - widać tam jakieś wory ze śmieciami. "Biznesmena" nie widać, dom-magazyn i ogród popadają w ruinę. Szkoda ładnej posesji, brakuje mi dziadka i psa.

A w moim ogródku wciąż pojawiają się nowe kwiatowe kule białej hortensji.

Brak komentarzy: