sobota, 1 maja 2010

Zmartwychwstanie piwonii

Zeszłego lata kupiliśmy z Ayano młodziutki krzaczek piwonii i zasadziliśmy w najlepszym kawałku ziemi naszego ogródka. Obok nie wiadomo kiedy wyrosły samoistnie onętki, których nasiona zawsze są obecne w ogródkowej ziemi. Onętki tak się rozrosły, że całkiem zasłoniły zapomnianą piwonię, tak że w marcu przy wiosennych porządkach stwierdziłem jej całkowite zniknięcie. Pod koniec marca zasadziłem 16 nasion bobu, który długo nie wschodził. Wreszcie po miesiącu pojawiły się małe, lecz dorodne krzaczki. Obok zauważyłem jakieś czerwonawe pędy i chciałem je wyrwać jako chwasty, jednak coś mnie tknęło; poczekajmy co to będzie. Kilka dni temu wybrałem się do sklepu ogrodniczego celem zakupu nowego krzewu piwonii, ale gdy pracowniczka pokazała mi je w donicach, zrezygnowałem z zakupu. Po prostu gdy je zobaczyłem, z miejsca zorientowałem się, że te czerwonawe "chwasty" u mnie, to właśnie odrodzona (i rozmnożona) piwonia. Zdziwiony powiedziałem sprzedawczyni, że przecież moja piwonia najpierw całkiem zniknęła, a teraz się pojawiła. A ona wrzasnęła: "bo ma zniknąć!", a ja zrozumiałem, że ja też, skoro nic nie kupuję. Teraz z lubością obserwuję błyskawicznie rosnące pędy piwonii (już 3!), chyba 5 cm lub więcej dziennie. Wraz ze wzrostem tracą stopniowo czerwony kolor. Dzisiaj pada deszcz, słychać nawet pomruki zbliżającej się pierwszej wiosennej burzy, a po ogródkowych betonowych "alejkach" tłumnie pełzają wielkie ślimaki winniczki (katatsumuri).

Brak komentarzy: