piątek, 11 grudnia 2009

Mikołajkowy budzik


Przez ostatnie kilka lat miałem pecha do budzików. Kolejne egzemplarze miały jakieś wady, ale nie dziwiłem się specjalnie, bo były to chronometry bardzo tanie. Kilka dni temu otrzymałem małą paczuszkę z Japonii, w której tkwił wcale nie mały, piękny budzik. Odczekałem parę dni, i dopiero znając jego zalety, prezentuję go publicznie. Chodzi i dzwoni punktualnie, jego sekundnik nie posuwa się skokami "tik-tak", ale zatacza płynne, bezdźwięczne koła. Posiada do tego funkcję dobudzania, czyli po przyciśnięciu blokady dzwonienia (wtedy włącza się podświetlenie cyferblatu), po pięciu minutach odzywa się znowu i tak aż do skutku, czyli całkowitego wyłączenia budzenia na tylnej ściance. Jestem bardzo zadowolony, tym bardziej, że ten świetny prezent wcale nie był drogi.

Brak komentarzy: