niedziela, 16 sierpnia 2009

Cicha śmierć


W ubiegłym roku zmarł mój serdeczny kolega Józiu D. "Ciapek". Czasem opowiadał o aktorze Marku Walczewskim, z którym chodził do jednej klasy w szkole podstawowej. A ja dopiero po lekturze artykułu w "Dużym Formacie" dowiedziałem się, że Marek Walczewski też nie żyje. Po ukończeniu PWST (Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej) występował w Teatrze Słowackiego, a potem pracował 8 lat w Teatrze Starym w Krakowie. Po przeniesieniu się do Warszawy z powodu dolegliwości alergicznych, najpierw zatrudnił się w Tatrze Studio, a potem przepracował prawie 30 lat w Teatrze Dramatycznym. Zagrał też w ok. 75 filmach fabularnych i serialach TV.
Zwróciłem na niego uwagę w 1976 roku po obejrzeniu filmu "Dzieje Grzechu", w którym zagrał rolę niesamowitego typa spod ciemnej gwiazdy, bandyty. Potem już zauważałem go w każdej roli w każdym filmie. Bardzo ciepło wspomina go wdowa po nim, aktorka Małgorzata Niemirska (jego pierwszą żoną w Krakowie była Anna Polony). Jest w wywiadzie z Niemirską fragment, który charakteryzuje jego usposobienie. Opowiada ona, że czasem się pokłócili. Wtedy ona proponuje, żeby po kłótni nic do niej nie mówił przez trzy dni. Na to Marek: - "No coś ty, przecież nie wytrzymam!" I pierwszy wyciągał rękę na zgodę. Był cholerykiem i nerwusem, ale szybko mu złość przechodziła. Ten zamieszczony rysunek jego autorstwa chyba ofiarował jej po jakiejś sprzeczce. Takie jest moje wrażenie. Pod spodem widnieje napis:

Małgosiu!

Czy chcesz, czy nie
Całuję Cię Mocno Mocno Mocno
Moje Kochanie
Naj Najmilsze!
W ten deszczowy Dzionek.
Marek

4. września 86.

Dla Małgorzaty Niemirskiej dziesiątki takich karteluszek są najwspanialszą pamiątką. Bez Marka czuje się samotna, jak nigdy w życiu.
Mnie też brakuje tego aktora i fajnego człowieka. Muszę dodać, że oprócz aktorstwa, malował dobre obrazy, których w domu nie ma. Był bardzo hojny i rozdawał je przyjaciołom i znajomym.
Chciał zostać architektem, ale na szczęście dla jego talentu los potoczył się inaczej.
Z pracy zawodowej wycofał się z powodu choroby Alzheimera, która postępowała bezlitośnie przez kilka lat. Zmarł 26 maja 2009 roku. ZASP (Związek artystów) proponował wdowie pochowanie męża na Powązkach (tam mają groby artyści i ważni ludzie stolicy), ale nie zgodziła się. Oboje wcześniej ustalili między sobą, że chcą spocząć w rodzinnym grobie w Pyrach. I tam Marka Walczewskiego pochowano. Być może przez trwającą długo chorobę i skromny pogrzeb na prowincji nic o tym nie wiedziałem. Być może dlatego, że wtedy właśnie przyjechała Ayano i nie zajmowaliśmy się oglądaniem TV i słuchaniem wiadomości.













Brak komentarzy: