niedziela, 29 kwietnia 2012

Poranny rekonesans


Bez komentarza.


Tym razem łabędź podpłynął tylko na tyle, żeby zobaczyć że mam tylko aparat. Jego partner (partnerka) zapewne siedzi w gnieździe na jajach.


Niewdająca się w awantury łyska spokojnie żerowała na płyciźnie.


Najlepszy śpiewak po słowiku (moim skromnym zdaniem) czekał na mnie, gdy nadchodziłem znad stawu. Pamiętam czasy, gdy kosy odlatywały na zimę. Teraz chyba większość w Polsce zimuje. Kilka lat temu, gdy w styczniu zrobiło się nienormalnie ciepło, zrobione w konia przez przyrodę kosy śpiewały, niczym w maju. Dzisiaj miałem przyjemność słuchać tego wyrazistego, dźwięcznego śpiewu.

2 komentarze:

przewodnikpokrakowie pisze...

Przyroda kwitnie, co?
Pozdrawiam prawie majowo!

bogayan pisze...

Pozdrawiam również. W takich okolicznościach przyrody zawsze czuję większą chęć do życia, jakiś przypływ energii.