niedziela, 5 grudnia 2010

Podróż "Che" Guevary

Wczoraj obejrzałem niezły film Waltera Sallesa "Dzienniki motocyklowe". Jest to opowieść na podstawie zapisków studenta medycyny Ernesta Guevary o jego podróży motocyklowej z przyjacielem biochemikiem Albertem Granadą przez kontynent południowoamerykański w roku 1952. Film pokazuje nie jak z Ernesta wyrósł "Che", ale jak zasiało się w nim ziarno na "Che". Spotykali się w trasie z niezmierną biedą, chorobami (spędzili sporo czasu w leprozorium z trędowatymi), ale i gościnnością i dobrocią biedaków. Obaj byli oczytani, inteligentni i bardzo ciekawi świata, a co za tym idzie - dobrymi obserwatorami wyciągającymi wnioski z podróży. Można zrozumieć co pchnęło młodego Ernesta w kierunku komunizmu i lewackiej partyzantki, a Alberta do zamieszkania na Kubie (do dzisiaj), ale wiem jedno: gdyby przeszli przez kilka sowieckich łagrów w Workucie, Magadanie czy na Kołymie, na pewno przeszły by im komunistyczne ciągoty. Tereny o których mowa widuję z samolotu w drodze do Japonii. To naprawdę nieludzka ziemia.

Brak komentarzy: