niedziela, 16 października 2011

Pożytek z jednej główki



Kiedy szukałem pomysłu na obiad, wpadła mi do głowy myśl o gołąbkach. Wraz z zakupem główki kapusty zniknął problem wymyślania potraw na kolejne obiady. Przynajmniej częściowo, bo do półproduktów, które po gołąbkach zostały, też trzeba coś wykombinować. Pozostało sporo farszu, więc wymyśliłem że nafaszeruję nim paprykę. Była też pozostałość z główki kapusty, z której małe i pokręcone liście nie nadawały się na gołąbki. Odkroiłem ją w częściach od głąba i wrzuciłem do gara na gołąbki. Dusiło się to wszystko razem. Po dogotowaniu w osobnym garnku, wycisnąłem, posiekałem i usmażyłem z rumianą cebulką - mam kolejny farsz. Już mi chodzi po głowie omlet z tym farszem. A może naleśniki?
I tak z niewielkiej główki kapusty zrobiło się tyle pożytku. Trzeba coś z tego schować do zamrażarki, żeby się nie zmarnowało.

3 komentarze:

przewodnikpokrakowie pisze...

Cóż, wygląda to wszystko smakowicie - i na pewno JEST smaczne - ale kurczę, ile przy tym roboty :)

bogayan pisze...

Ktoś mi tu leniuszkiem pachnie!...

bogayan pisze...

Jest trochę roboty, gdy się chce to wszystko na raz zrobić. Sprawa wygląda zupełnie inaczej, gdy rozłoży się to w czasie. Pierwszego dnia zaparzyłem kapustę i zdjąłem liście - koniec roboty. Drugiego - zarumieniłem cebulę i przysmażyłem z mięsem, równocześnie gotowała się kasza i soczewica. Potem wszystko wymieszałem. Zawijanie gołąbków, to czysta formalność i przyjemność. To samo z farszem i omletem. A sos pomidorowy na zasmażce, to błyskawiczna operacja.