środa, 5 października 2011

Idiotyzmy w NHK

Od dwóch miesięcy oglądam z anteny satelitarnej niekodowany program japońskiej telewizji NHK World w wersji angielskojęzycznej. Jest bardzo fajny z tego względu, że każdego dnia pokazuje inny ciekawy kawałek prawdziwej Japonii. Oprócz tego często Chiny i inne kraje Azji, czasem zahacza o Europę i obie Ameryki. Reportaże z Rosji też były. Wszystko fajnie, tylko czasem irytują mnie niektórzy japońscy prezenterzy (niejapońscy też tam pracują). Czasami chcą być bardziej amerykańscy niż Amerykanie. Np. wczoraj były pokazywane trochę dziwaczne ceremonie rozwodowe po japońsku w tokijskiej dzielnicy Asakusa. I co ja słyszę z ust Japonki? Ano to, że jest to dzielnica "Ejsekiuse". A dzisiaj japońska wyspa Rebun wg japońskiego prezentera nazywała się Ribiun.
Trochę mniej byłem kiedyś zniesmaczony, gdy w tokijskim pociągu słyszałem, jak Amerykanka zawołała: "ooo, Ajkibiukiurou! (Aikibyukyurou!), gdy wjechaliśmy na stację Ikebukuro - bo to tylko głupkowata Amerykanka. Ale gdy Japończyk idiotycznie kaleczy nazwy miejsc w swoim kraju, to naprawdę brzmi głupio. Owszem, są nazwy takich krajów i miast, które w każdym języku mają swoje miano, jak u nas Nowy Jork, Londyn czy Paryż. Ale już Newcastle (też duże miasto) nie nazywamy Nowym Zamkiem. Są miejsca na świecie, których nazwy wymawiamy w oryginalnym brzmieniu niezależnie od naszej przynależności narodowej. Tym bardziej Japończycy z NHK powinni uszanować własne nazewnictwo i nie podlizywać się angielskojęzycznym telewidzom.

Brak komentarzy: