



Artysta jest niesamowicie nieśmiały wobec mediów i ma chorobliwy lęk przed wystapieniami publicznymi. Gdy uniwersytet w Trydencie postanowił przyznać mu doktorat honoris causa z socjologii, doszło do czegoś, co moim zdaniem było sprytnie (i rozpaczliwie) zaaranżowaną symulacją. Uroczystość wręczenia dyplomu honoris causa wiąże się z koniecznością wygłoszenia wykładu przez laureata wobec licznie zgromadzonego audytorium. Dzień przed wykładem Cattelan zadzwonił do rektora uniwersytetu z informacją, że właśnie na nartach złamał sobie bark. Następnego dnia przybył do Trydentu z barkiem i szyją w gipsie, z twarzą tak unieruchomioną, że nie mógł otworzyć ust. Jego doktorski wykład odczytał Fabio Cavallucci, dziś dyrektor Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie.
Desperacja rodzi różne pomysły.
Fot.1 - "L.O.V.E." (2010), czyli 11-metrowa dłoń Cattelana przed budynkiem giełdy w Mediolanie (palce obok środkowego są ucięte)
Fot.2 - "Him" (2001), pomniejszona figura klęczącego Adolfa Hitlera
Fot.3 - "We" (2010), podwójny portret artysty. 148 cm x 79 cm x 68 cm
Fot.4 - Maurizio Cattelan
[Po przeczytaniu publikacji w "Gazecie Wyborczej"]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz