wtorek, 15 lutego 2011

Gdzie ta równość?

Nasza konstytucja mówi, że wszyscy jesteśmy równi. Akurat ten fragment ustawy głównej w naszym kraju jest zupełną fikcją. Przykładów jest wiele, jak choćby umorzenie sprawy pijanego kierowcy (2 promile alkoholu we krwi), który w dodatku awanturował się z policjantami i straszył ich zwolnieniem z pracy. Sąd uzasadnił swą decyzję tym, że chciał umożliwić człowiekowi powrót do pracy. A kim jest ów człowiek? Agentem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Taki facecik może bezkarnie jeździć autem pijany jak świnia i wyzywać policjantów, gdy tymczasem w więzieniach siedzą zwykli ludzie za jazdę rowerem po kilku piwach. Ale tak naprawdę zirytował mnie inny przypadek nierównego traktowania obywateli naszego kraju. Np. wdowa po górniku, który zginął w wypadku pod ziemią, nie może doprosić się o rentę po mężu (chodzi o zaledwie 1140 zł renty specjalnej). Jej nieszczęście polega na tym, że jest o dwa lata za młoda i że mąż zginął samotnie. Gdy w katastrofie ginie dwudziestu górników, wtedy jest szum w mediach, specjalna komisja, opieka psychologiczna dla rodzin i oczywiście odszkodowania plus renty. A czymże różni się śmierć w gromadzie od samotnej? Po katastrofie lotniczej w Smoleńsku, gdzie zginęło 96 osób, każdy członek najbliższej rodziny ofiar, czyli synowie, córki, małżonkowie, matki i ojcowie otrzymają po 250 tysięcy złotych. Trzeba dodać, że są to osoby w większości dobrze sytuowane. Czymże się różni śmierć w samolocie od tej w kopalni? Czy wdowa po górniku i jej dzieci mniej cierpią od rodzin polityków? Profesor Magdalena Środa - etyk, filozofka, obliczyła, że kwota odszkodowań po katastrofie smoleńskiej wyniesie około 100 milionów złotych. Specjaliści są zgodni: im większa katastrofa, im dłużej się o niej mówi w mediach, tym wyższe deklaracje finansowe. To niesprawiedliwe - cierpienie jednych niczym się nie różni od cierpienia drugich. Tylko nie w naszym kraju.

[Po przeczytaniu artykułu o jednej wdowie w "GW"]

Brak komentarzy: