czwartek, 17 lutego 2011

Moja metoda odchudzania

Dawno minęły już czasy, gdy byłem szczupłym młodzieńcem, a nawet chudym czterdziestolatkiem. Wiedziałem, że od kilku lat z powodu przesiadywania w domu rośnie mi brzuch i cała reszta, ale gdy 26 stycznia wszedłem na wagę, przestraszyłem się. Przy wzroście ok. 175 cm (lata temu 181 cm) wskazówka zatrzymała się na cyfrze 90! Aaaa! To stąd ta zadyszka na każdych schodach i po przejściu kilkudziesięciu metrów szybkim krokiem, nie mówiąc już o krótkim biegu. Postanowiłem walczyć z nadwagą po swojemu. W mediach masowo reklamowane są najrozmaitsze suplementy diety dostępne bez recepty w aptekach, kobiety pocztą pantoflową dzielą się przepisami na różne diety-cuda itp. Lekarze i dietetycy zalecają specjalne zestawy żywieniowe, fizjoterapeuci - specjalne ćwiczenia. Wiem jednak, że po tych dietach wystepuje często tzw. efekt "jo-jo", czyli po spadku wagi następuje jej wzmożony wzrost. To samo z suplementami, w dodatku nie mam zamiaru szpikować się kolejnymi aptecznymi specyfikami, a na jakiś specjalnie urozmaicony jadłospis na razie nie mogę liczyć. Może w porze wiosenno-letniej, gdy będzie więcej świeżych warzyw, będę je częściej kupował. A na razie po owym odkrywczym ważeniu rozpocząłem odchudzanie moją prostą metodą. Po prostu teraz jem wszystko co poprzednio, tyle że o połowę mniej, a nawet jeszcze mniej. Śniadanie takie jak dawniej, czyli 1 bułka, najlepiej razowa cienko posmarowana margarynką "Śniadaniową" (planuję prawdziwe masło) i pół serka wiejskiego, połowę lub 1/3 dawnego obiadu, na koniec 2 bułki z serem lub wędliną (chodzę spać o godz. 2:30 w nocy i zjadałem ok. 5 bułek) w kilkugodzinnym odstępie. Drugą bułkę zjadam nie później, niż o 22:30, lub nawet wcale jej nie jem. Na początku całodzienne uczucie głodu i ssanie w żołądku było nieznośne, ale z upływem dni łagodniało. Żołądek się przyzwyczaja i chyba nawet kurczy. Poza tym, gdy czuję w nocy lekkie ssanie, czuję zadowolenie, ponieważ wiem że właśnie teraz mój organizm spala swój własny tłuszcz. Jestem na razie zadowolony, bo efekt nie jest może piorunujący, ale odczuwalny. Od 26 stycznia do dzisiaj, czyli 17 lutego schudłem o 3 kilogramy (w ubraniu ważę 87 kg). Trzeba być tylko konsekwentnym, a waga będzie systematycznie spadać. Z moich zapisków wynika, że tracę 1 kg wagi na tydzień. Myślę że przy tej spokojnej metodzie nie grozi mi efekt "jo-jo".
P.S. Z powodu siedzenia w domu mam zwyczaj robienia herbaty do litrowego termosu. Jest pod ręką w każdej chwili gorąca i aromatyczna, bo w termosie lepiej się zaparza. Z 4,5 łyżeczek cukru na litr herbaty zszedłem na 3 łyżeczki.
P.S. 2. Jest dodatkowa korzyść: na zakupach wydaję o wiele mniej pieniędzy na jedzonko.

Brak komentarzy: