niedziela, 8 sierpnia 2010

Też mi technika...







Mam na razie telewizor analogowy, to dobry Philips. Ale wiadomo, że wszystkie urządzenia nadawcze pracują już na bazie cyfrowej, co widać po "kwadracikach" na ekranie przy jakichkolwiek zakłóceniach odbioru. Ostatnio w czasie kilku burzowych dni nie dało się niektórych programów oglądać. Nawet jak u mnie była znośna pogoda, to gdzieś tam co chwilę waliły pioruny i np. Polsat czy TVN całkowicie wysiadał na 10 minut, pół godziny lub godzinę. Mam gdzieś taką technikę, bo kiedy TV była mniej nowoczesna, pioruny mogły sobie walić, a program sobie szedł normalnie. Za 3 lata (miało być wcześniej) nastąpi całkowita cyfryzacja naszej telewizji i trzeba będzie wymienić telewizor, albo kupić specjalną przystawkę - dekoder do starego. Zobaczymy jak to będzie.

Od jutra mam (mam mieć) malowanie mieszkania, więc przez kilka dni nie będę mógł chyba pisać. Najbardziej przeraża mnie nie sama robota - bo to najmniejszy problem - ale konieczność zdejmowania z "dachu" kredensu i półki łazienkowej wszystkich tkwiących tam rzeczy, książek z półek, wszystkich obrazków, portrecików, tkanin, zegarów, plakatów ze ścian. Także likwidacji wszystkich gwoździków, na których na razie wiszą. Potem trzeba będzie odtworzyć ten sam porządek, ale nie będzie nawet widać otworków po gwoździkach. Nie chcę nawet o tym myśleć. Postanowiliśmy z Ayano zostawić na pamiątkę wymalowane prze mnie kiedyś na ścianie motyle, modliszkę i liście. Trzeba nakreślić granicę dla nowego żółtego koloru. Oczywiście wszystko muszę poprzykrywać specjalną folią, której kupiłem 50 m2.
Nie będzie gotowania obiadków. Będę chyba jadał poza domem. Całe życie na parę dni przewrócone do góry nogami.

Brak komentarzy: