piątek, 23 października 2009

Dziki atak bez odszkodowania

Starsza kobieta na szczecińskim osiedlu poszła na spacer z dzieckiem znajomych. Spomiędzy bloków wypadł dzik i zaatakował kilka osób, oraz właśnie ją z dzieckiem. Kobieta osłaniając sobą dziecko przycisnęła się do metalowej bramy ogrodzenia, a zwierzę szarpało jej nogę, aż straciła przytomność. Uratował ich przejeżdżający mężczyzna, który zderzakiem samochodu oodsunął atakującego zwierza. Rana była groźna i zakażona, a operacja w szpitalu trwała 7 godzin. Teraz kobieta jest inwalidką, ponieważ został uszkodzony nerw kulszowy, ale nie ma nikogo do wypłaty odszkodowania. Według przepisów zwierzyna w stanie wolnym jest własnością skarbu państwa, ale za płaci ono za szkody poczynione przez zwierzęta chronione. Dzik jest zwierzęciem łownym, więc teoretycznie powinien za nie odpowiadać związek łowiecki, czyli koło łowieckie zgodnie z rejonizacją.
Jednak związek zasłania się przepisem, który mówi tylko o szkodach rolniczych. I tak chora kobieta kołatała do różnych drzwi, zewsząd odsyłana z kwitkiem, co jest normą w naszym kraju. Jeśli obywatel jest winien coś urzędom, będą go szarpać bez litości aż do skutku, ale gdy to obywatelowi coś się od urzędów należy, wtedy narastają trudności i wychodzą na jaw absurdy ustaw i przepisów. Po zainteresowaniu sprawą mediów, wreszcie gdzieś na górze ktoś uznał, że to wojewoda ma wypłacić tej pani odszkodowanie. Tyle że nie wiadomo, czy ona tego dożyje.

Brak komentarzy: