czwartek, 9 lipca 2009

Zapaleniec

W każdym numerze "Dużego Formatu" na przedostatniej stronie obok mojej ulubionej krzyżówki "jolki", zamieszczony jest stały element, artykuł pod tytułem "Zdarzyło się dzisiaj" - wspomnienie jakiegoś wydarzenia sprzed np. kilkuset lub kilkunastu lat, zawsze w dniu i miesiącu bieżącego wydania tego magazynu. Autor - Włodzimierz Kalicki, zawsze wygrzebuje z jakichś annałów bardzo ciekawe historie i przytacza je w interesujący sposób. Albo jest to odtworzony dzień zamachu na Trockiego w Meksyku ze wszystkimi przygotowaniami jego uczestników, albo moment jakiegoś odkrycia naukowego czy inne ważne, ciekawe lub kuriozalne wydarzenie. Dla mnie bardzo interesujący i trochę zabawny jest opisany tydzień temu eksperyment z datą 2 lipca 1982 roku. Rankiem tego dnia na przedmieściach San Pedro w Kalifornii z podwórka niejakiej Carol Duesen wystartował bardzo dziwny (niczym UFO") wehikuł balonowy. Kolega panny Duesen - Larry Walters wraz z kilkoma przyjaciółmi skonstruował ten aparat latający z 45 balonów meteorologicznych napełnionych helem i podczepionego do nich aluminiowego krzesełka ogrodowego. Do krzesełka przytroczył kilka plastikowych kanistrów z wodą jako balast, a po przypięciu się zaimprowizowanym pasem bezpieczeństwa, do rąk wziął karabinek-wiatrówkę w celu ewentualnego zestrzeliwania poszczególnych balonów. To ostatnie wnet okazało się bardzo szczęśliwym pomysłem, bowiem wkrótce po starcie wehikuł bardzo szybko poszybował w górę i wyposażony w wysokościomierz Larry w krótkim czasie stwierdził, że znajduje się na wysokości 5 tysięcy metrów i ma trudności z oddychaniem. Oczywiście zrobiło mu się bardzo zimno i zaczął strzelać do balonów. Przy zredukowaniu ich liczby do 35, zaczął opadać, wiatrówka niestety wypadła mu z zesztywniałych z zimna rąk, a na dodatek okazało się, że zniesiony wiatrem znalazł się w korytarzu lotniczym. Zdumieni piloci meldowali do wieży kontrolnej o facecie na krzesełku po balonami, a w wieży myślano o zbiorowej halucynacji. Balon zaczął jednak opadać tak szybko, że Larry poodcinał z kolei balastowe kanistry. Złagodziło to opadanie, ale długie linki po odstrzelonych balonach zahaczyły niestety o linię energetyczną i krzesło Larry'ego zawisło 1,5 metra nad ziemią wśród snopów iskier. Zaraz jednak strażacy jadący w ślad za nim wyłączyli zasilanie w całym rejonie i balonowy pilot ocalał. Policjanci LAPD* pomogli mu wyplątać się z linek, ale zaraz aresztowali go za niezgłoszony do kontroli powietrznej lot bez uprawnień pilota, dokonany na niezarejestrowanym statku powietrznym. Od razu też wlepili mu karę 1500 dolarów, a czekała go jeszcze sprawa karna.
Na zdjęciu Larry Walters tuż przed startem z podwórka Carol Duesen.

Na pytanie reportera, dlaczego poleciał w taką podróż, Larry odpowiedział: "Człowiek nie może ciągle siedzieć w miejscu". Trzydzieści lat temu byłem taki sam.

* LAPD - Los Angeles Policy Department

Brak komentarzy: