wtorek, 14 lipca 2009

Różne aspety picia wódki

Wczoraj, czyli we wtorek 14 lipca pojechałem do śródmieścia w celu odebrania recepty lekarskiej w przychodni zdrowia, gdzie od lat jestem zarejestrowany jako pacjent "rodzinny". Rzecz jasna spotkałem kogoś, kogo spodziewałem się spotkać, a mianowicie Bogusława K., czyli "Bobka". Na samym spotkaniu i wymianie zdawkowych grzeczności nie mogło się skończyć, zatem po zakupie odpowiedniego napoju usadowiliśmy się w bramie przy ulicy Szczepańskiej 3, gdzie w spokoju i ciszy mogliśmy się cieszyć smakiem szlachetnego trunku. W trakcie tej jakże znamienitej ceremonii "Bobek" uprzytomnił mi (o czym dobrze wiem), że jesteśmy jedynymi niedobitkami, ocalałymi z licznego niegdyś grona biznesmenów nielegalnych. Ktoś kto ma biznes numizmatyczny pod Halą Targową (Wojciech B.) nazwał nas "Ostatnimi Mohikanami". Kto czytał Coopera, ten wie o co chodzi.
W związku z tym przypomniał mi się pewien zabawny incydent. W 1987 roku mój kolega z pracy zrezygnował z jeżdżenia karetką pogotowia i poszedł do pracy w policji (wówczas milicji), ale tylko z powodu sytuacji mieszkaniowej. Nasze państwo za szybkie bicie ludzi pałką dawało szybko mieszkania zasłużonym pałkarzom (teraz wcale nie jest zupełnie inaczej). Pewnego dnia pijąc wódę z kolegami w rzeczonej bramie zauważyłem milicyjny patrol zmierzający w naszym kierunku. Pochowaliśmy "dowody przestępstwa", czyli flaszkę i szklankę, jednak patrol po zbliżeniu się do nas zamiast okazania dowodów osobistych zażądał "szybkiej bani na kaca". Okazało się na szczęście, że ty patrolem dowodził mój kolega z pogotowia. Zaczęliąmy zatem popijać wspólnie, wspominać czasy pracy w pogotowiu, gdy wtem ktoś zawołał - "o kurwa, znowu milicja!". Tym razem szedł patrol rzeczywiście wrogo nastawiony, ale mój kolega nie stracił zimnej krwi. Kazał mi szybko podac sobie dowód osobisty i udawał, że mnie właśnie spisuje za picie wódki w bramie. Tamci tylko kiwnęli ręką i poszli sobie, a my dokończyliśmy flachę w spokoju (z porządnymi molicjantami).

1 komentarz:

pun pisze...

nie "aspety", a "aspekty".