wtorek, 7 lipca 2009

Bulwersacja

Przeczytałem ostatnio w "Dużym Formacie" (magazyn Gazety Wyborczej) dość obszerny materiał o japońskim kanibalu Issei Sagawie. Publikacja miała tytuł "Smak ciała białej kobiety", ale o wiele więcej mówiący był podtytuł: "Dlaczego Issei Sagawa jest w Japonii celebrytą, a nie więźniem czy pacjentem szpitala psychiatrycznego".
Podczas pobytu w Paryżu w 1981 roku (studiował na Sorbonie) zabił swoją holenderską koleżankę i zjadał ją po kawałku przez wiele dni. Francuski sąd uznał go za chorego psychicznie, a bogaty ojciec doprowadził do jego ekstradycji do Japonii, gdzie po 15 miesiącach wypuszczono go ze szpitala na wolność. Od tego czasu stał się jakby japońską dumą narodową (na szczęście nie dla wszystkich Japończyków) i celebrytą. Udzielił mnóstwa wywiadów, grał w filmach erotycznych, napisał książkę o kanibaliźmie i nie ukrywa swej trwającej nadal fascynacji smakiem ludzkiego (kobiecego z białą skórą, bo Japonki go nie podniecają) mięsa.
Bardzo lubię i szanuję japońską kulturę i Japończyków, ale irytuje mnie takie traktowanie tej sprawy i tego człowieka. W Europie, nawet gdyby nie ukarano takiego zboczeńca, siedziałby bardzo długo, lub do końca życia w "psychiatryku", a gdyby nawet doszło do jego uwolnienia, nikt nie robiłby z niego gwiazdy.
Na szczęście wiem, że sporo Japończyków również dziwi się, dlaczego Sagawa nie został powieszony jak człowiek o podobnej umysłowości, gwałciciel i morderca czterech dziewczynek - Tsutomo Miyazaki.

Na zdjęciu Issei Sagawa (jap. Sagawa Issei) w swoim tokijskim mieszkaniu.

Brak komentarzy: