piątek, 3 lipca 2009

Niemiłe przygody i slajdy







Wcześnie rano obudziły mnie grzmoty i szum ulewy. Gdy trochę ucichło, poszedłem pod parasolem na zakupy i na pocztę, oczywiście przez długi tunel. A tam niemiła niespodzianka: prawie połowa tunelu pod wodą sięgającą powyżej kostek. Młodzi, piękni i sprawni szli górą, czyli po rurach ciepłowniczych, a takim jak ja pozostało podwinąć spodnie i brodzić. Po przejściu "brodu" niepotrzebnie jak się później okazało odwinąłem z powrotem nogawki jasnych spodni, bowiem przemoczone buty zabarwiły na brązowo (puściła wieloletnia warstwa pasty do butów) końce nogawek. Po powrocie do domu natychmiast zamoczyłem spodnie w gorącej wodzie z proszkiem do prania, niestety brązowe plamy pozostały. Jednak znalazł się niezawodny i wypróbowany sposób: do wody przy płukaniu dolałem "bielnaru", czyli wybielinki na bazie chloru i chyba zaczęło puszczać. (...) Przed chwilą sprawdziłem: puściło całkowicie.

Pokazuję dzisiaj następne kilka slajdów (przepraszam za słabą jakość przekazu).
Od góry:
Ręka Marka (sensei) w czasie demonstrowania sposobu trzymania pędzelka przy pisaniu kanji.
Koleżanka studentka Paulina.
Ta sama koleżanka, ale w prawym dolnym rogu obok pędzelków widać moje "Ai".
Przysypany śniegiem krzak.
To samo jeziorko zimą, gdzie latem Ayano karmiła łabędzie.
Ręka, która była biała, po pomalowaniu przez sąsiadkę-malarkę.

Brak komentarzy: