niedziela, 22 lipca 2012

Telewizyjno-żałobne kretyństwo

Ponad tydzień temu zmarł były bokser Jerzy Kulej, złoty medalista olimpijski z Tokio w 1964 r. i Meksyku w 1968 r. Bardzo był szanowany, również przeze mnie, ale wściekłem się, gdy wieczorem w dzień jego śmierci w TV-Info zamiast oczekiwanego i bardzo mnie interesującego dokumentu o Arabii Saudyjskiej nadano zlepek dokumentów o tym sportowcu. To samo wczoraj: w wiadomościach TV podano informację o odejściu 88-letniego aktora Andrzeja Łapickiego, a dzisiaj rano w TVP-2 zamiast bardzo ciekawego dokumentu "Niebezpieczna Ziemia" wyemitowano podobny zlepek o Łapickim. W przeciwieństwie do Kuleja, Łapickiego nie znosiłem. O zmarłych nie powinno się mówić źle, ale mam ochotę powiedzieć swoją prawdę. Nie lubiłem tego faceta z powodu jego strasznie manierycznego aktorstwa, gogusiowatości w typie PRL-owskiego amanta. Poza tym za młodu był ewidentnym komuchem - wystarczy obejrzeć kilka odcinków dawnej Polskiej Kroniki Filmowej, żeby usłyszeć ten jego manieryczny głos z idiotycznymi, krytykującymi wszystko, co nie "po linii" i "niesłuszne" dla reżimu komentarzami. Oczywiście wczoraj wspominający go niektórzy "przyjaciele" rozpływali się nad jego wspaniałym warsztatem aktorskim, ogromną wiedzą i erudycją itp. Ciekawe, że za jego życia nigdy nie słyszałem podobnych opinii, raczej nie mówiono o nim w ten sposób, a nawet wcale. Telewizja publiczna w związku z walką o utrzymanie abonamentu rozpaczliwie usiłuje udowodnić swą misyjność, przede wszystkim w kretyński sposób pokazując, jak czci pamięć wielkich zmarłych. Pamiętam ponury tydzień żałoby w telewizji, nie tylko publicznej, po śmierci papieża Jana Pawła II. Przecież ja tego człowieka też bardzo szanowałem, ale to, co zafundowała nam telewizja, było grubą przesadą. Przez tydzień, albo dłużej same ponure telewizyjne audycje, powtórki z watykańskiego pogrzebu, archiwalne materiały z pielgrzymek papieża do ojczyzny, połowa z tego w tonacji czarno-białej i tak w koło Macieju. Telewizyjne debile nie chcą rozumieć, co to znaczy czekać na jakiś ciekawy program, planować jego oglądanie, a potem spotkać się z taką niespodzianką. Zamiast żalu po śmierci jakiejś osoby czuje się zawód i wściekłość, zwłaszcza że nigdy TVP nie podaje ewentualnego terminu emisji zaniechanego programu. Dokument o Arabii Saudyjskiej po prostu przepadł i nie wiem, czy kiedykolwiek go zobaczę. Myślę, że żaden zmarły nie obraziłby się, gdyby uczcić go w tydzień po śmierci, starannie przygotowanym programem dokumentalnym, a nie zlepionym naprędce badziewiem. Telewidz też będzie usatysfakcjonowany, gdy obejrzy, to co zaplanował, bez żadnych kretyńskich niespodzianek.

Brak komentarzy: