niedziela, 6 maja 2012

Nieoczekiwana wizyta z powtórką


To już całkiem spory krzew.


Pąki też rosną szybko.


Gdy myłem okno, do ogródka przyszedł młody czarny kot. Ze zdziwieniem zobaczyłem, że szykuje się do wskoczenia na mój parapet. Odsunąłem się więc zachęcająco od okna, odrzuciłem szmatki i mokrą ręką sięgnąłem po aparat.




Po sprawdzeniu sytuacji z pieca przeskoczył na wersalkę, po której obwąchaniu zajął się resztą mieszkania, nie wyłączając otwartej łazienki (przez moment zadrżałem, czy aby nie zechce się tam załatwić, ale nie). W mieszkaniu nie robiłem zdjęć, bo nie chciałem spłoszyć go lampą błyskową.


Nie spiesząc się, etapami zbierał się do wyjścia.


Zaraz sobie usiadł i pilnował przez chwilę ogródka. Potem gdzieś poszedł, ale wrócił po kwadransie i znowu wszedł przez okno, ale tym razem jak do siebie. Teraz krócej oglądał mieszkanie, podszedł do mnie, obtarł się o moją nogę i dał się pogłaskać, nie omieszkając dokładnie obwąchać mojej ręki zalatującej płynem "Window". Podrapałem go za uszami i poszedł w sobie tylko znanym kierunku. Jego dwie wizyty wprawiły mnie w dobry nastrój.


Umyte okno dodatkowo poprawiło mi humor. Zaraz zawiśnie susząca się w łazience firanka.

Brak komentarzy: